W 225. odcinku Podcastu Internetowych Sprzedawców opowiem ci o 8 sprawdzonych sposobach zarabiania przez internet, które nie są scamem.
Czy zarabianie przez internet to oszustwo?
Często widzę w internecie komentarze typu: Dlaczego ktoś pokazuje swoje bogactwo? lub Jak ci oszuści na tym zarabiają? Wiele osób wrzuca wszystkich do jednego worka. Dziś wyjaśnię, dlaczego niektórzy myślą, że biznes internetowy to scam i wylewają dziecko z kąpielą. Opowiem Ci o ośmiu realnych sposobach zarabiania w internecie – czy to na własnej działalności, czy pracy online. Ja sam korzystam z części tych metod i na nich zarabiam. Innych nie stosuję, bo skupiam się na tych, które uważam za najlepsze – ale i tak Ci o nich opowiem, żebyś mógł wybrać sposób dopasowany do Twoich umiejętności i potrzeb.
Pamiętaj, że zarabianie w internecie to nie tylko kwestia pieniędzy. Nie chodzi o „miliony, które krążą w internetach”, ale przede wszystkim o jakość życia, czas i sposób pracy. Przechodziłem przez różne etapy – łączyłem pracę na etacie z działalnością w internecie, a w weekendy grałem na imprezach i weselach. Dzięki temu miałem porównanie: własna działalność vs. praca na etacie.
Nie twierdzę, że każdy jest stworzony do zarabiania przez internet – to Twój wybór. Często ludzie o mentalności biedy zarzucają innym, że coś im się narzuca. Ja nikomu nic nie narzucam – po prostu dzielę się swoją historią. Jeśli to nie dla Ciebie, to w porządku – idź do pracy na etat. Ale jeśli cenisz sobie wolność i niezależność, warto sprawdzić, czy ten model zarabiania Ci odpowiada.
Testowałem różne sposoby zarabiania i dziś opowiem Ci o ośmiu metodach, które działają.
Zarabianie na swojej wiedzy
Pierwszym sposobem na zarabianie w internecie jest sprzedaż swojej wiedzy. Można to robić na różne sposoby, ale podstawową metodą są e-booki.
E-book to książka elektroniczna, w której przekazujesz swoją wiedzę – może to być poradnik krok po kroku, np. jak schudnąć, jak się odżywiać przy cukrzycy czy jak nagrać świetną rolkę na Instagramie. Swoją wiedzę możesz również przekazać w formie kursu online lub szkolenia na żywo przez Zooma.
Podstawowym minusem e-booków jest ich cena – trudno sprzedać je za tysiąc złotych, ponieważ kursy mają wyższą postrzeganą wartość. Standardowo e-booki kosztują np. 99 zł, choć znam przypadki, gdzie ktoś sprzedawał e-booki za 300-500 zł i to działało. Możesz też zebrać wiedzę z internetu, ale lepiej poczujesz się jako ekspert, jeśli będziesz sprzedawać coś, na czym naprawdę się znasz.
Czy AI może pomóc w pisaniu e-booka? Tak, ale raczej jako narzędzie wspierające – np. do stworzenia spisu treści czy planowania. Dla mnie osobiście pisanie książki z pomocą AI jest trudne, bo poprawianie gotowego tekstu wybija z rytmu. Wolę pisać sam, niż poprawiać cudzy tekst, ale jeśli dla Ciebie AI jest pomocne – możesz je wykorzystać.
Wiele osób nie wierzy, że na e-bookach da się zarobić. Sam kiedyś miałem takie wątpliwości. Pamiętam, jak pisałem bloga i stworzyłem pierwszego e-booka – bardziej jako test, bez przekonania, że to w ogóle zadziała. Dopiero gdy zobaczyłem pierwszy przelew zrozumiałem, że to działa.
Jeśli chcesz sprzedawać swoją wiedzę, możesz zbudować społeczność lub ustawić reklamę i promować swój e-book. Każdy problem można rozwiązać na różne sposoby. Przykład? Otyłość:
- Możesz otworzyć siłownię, ale to wymaga inwestycji i wiąże się z kosztami.
- Możesz założyć firmę produkującą suplementy, ale to skomplikowany biznes.
- Możesz napisać e-booka o zdrowym odżywianiu i sprzedawać go bez dużych nakładów finansowych.
Ludzie kupują i karnety na siłownię, i suplementy, i książki – więc wybierz sposób, który daje Ci wolność. Możesz promować e-booka np. poprzez darmowe treści w social mediach i zapraszać odbiorców do zakupu pełnej wersji.
Zarabianie na kursach internetowych – czy to ma sens?
Drugim sposobem zarabiania na wiedzy są kursy internetowe. Wiele osób ma jednak obiekcje. Słyszy się, że e-booki nie działają, bo wszystko jest już na blogach, a ludzie przestali czytać. Inni pytają: „Po co komu kursy, skoro cała wiedza jest w internecie, na przykład na YouTubie?”.
Tymczasem ja od lat zarabiam na kursach – ostatnio powyżej miliona złotych miesięcznie. Oczywiście jest to połączone z aplikacjami i innymi rozwiązaniami, ale kluczowe jest to, że ludzie nadal kupują kursy. Nie wszyscy, to jasne, ale zawsze znajdzie się grupa osób, które chcą się rozwijać, inwestować w edukację i uczyć się od konkretnego eksperta.
Dlaczego ktoś miałby kupić kurs ode mnie, skoro może znaleźć darmowe informacje w internecie? Po pierwsze – w podcaście daję dużo wartości, ale nie pokazuję dokładnie, jak coś zrobić krok po kroku. W kursie natomiast uczestnik dostaje szczegółowe instrukcje: co kliknąć, jak to zrobić, gdzie się zarejestrować. Wiele osób słucha mojego podcastu, a potem kupuje moje kursy, bo widzą, że znam się na tym, co robię.
Dodatkowo kursy często oferują coś więcej niż sama wiedza – na przykład dostęp do narzędzi i aplikacji, które automatyzują procesy. U mnie kursanci dostają pakiet, który obejmuje instrukcje wideo, moje wsparcie oraz narzędzia oparte na sztucznej inteligencji. Te aplikacje pomagają na przykład w stworzeniu oferty, napisaniu e-booka, czy zbudowaniu lejka sprzedażowego. To wszystko przyspiesza cały proces i dlatego ludzie wybierają wersję premium.
Mówienie, że kursy się nie sprzedają, bo „wszystko jest na YouTubie”, jest tak samo absurdalne, jak twierdzenie, że skoro cała wiedza jest w internecie, to uczelnie zaraz upadną i ludzie przestaną studiować. Oczywiście można się nauczyć wielu rzeczy za darmo, ale kurs to coś innego – wszystko jest zebrane w jednym miejscu, usystematyzowane i podane w konkretny sposób. Dodatkowo wiele osób chce uczyć się od praktyków, którzy już osiągnęli sukces. Jeśli ktoś zarobił milion dolarów w swojej branży, to jego kurs jest dla mnie cenniejszy niż przypadkowe informacje z YouTube.
W moich kursach pokazuję między innymi, jak działał mój lejek sprzedażowy, który w 2023 roku wygenerował 16 milionów złotych. Ludzie płacą za taką wiedzę, bo dostają konkretne instrukcje, a nie ogólniki. Jeśli chcesz zarabiać na swojej wiedzy, po prostu nagraj kurs i wystaw go na platformę typu Web2Learn.
Wiele osób nie zaczyna, bo boi się, że nikt tego nie kupi. Doskonale to rozumiem – miałem te same wątpliwości. Na szczęście zaryzykowałem i się opłaciło. To właśnie różni ludzi sukcesu od tych, którzy nic nie robią – gotowość do podjęcia ryzyka.
Niektórzy nie ruszą nawet palcem, dopóki ktoś im nie zagwarantuje efektów. Zrzucają odpowiedzialność na innych. Jeśli jednak chcesz coś osiągnąć, musisz działać, nawet bez gwarancji. Tworzenie kursu to ciężka praca – siedzisz w samotności, nagrywasz materiały, gdy tymczasem znajomi imprezują i śmieją się z Twojego pomysłu. Może uznają Cię za dziwaka albo „sekciarza” od jakichś internetowych guru.
Ale jeśli weźmiesz to na klatę i wytrwasz, to po latach możesz zobaczyć efekty. A jeśli nie? To i tak ponosisz odpowiedzialność za swoją decyzję. W końcu jesteś dorosłym człowiekiem – to Ty decydujesz, czy spróbujesz, czy pozostaniesz w miejscu.
Patronite jako sposób na zarabianie w internecie
Trzecim sposobem zarabiania w internecie jest Patronite, a także inne platformy, jak np. „Kup mi kawę”. Jednak to właśnie Patronite jest jednym z najbardziej popularnych rozwiązań.
Często oglądam osoby zajmujące się geopolityką lub słucham profesorów, którzy wpadli na bardzo ciekawy pomysł – zamiast czekać, aż uczelnia im zapłaci i zaoferuje etat, nagrywają własne materiały. Są inteligentni, oczytani i cieszą się, że mogą w ten sposób zarabiać. Dzięki temu mają np. dodatkowe 6 tysięcy złotych miesięcznie, co stanowi dla nich formę pasywnego dochodu. Oczywiście, umożliwia im to również dalsze tworzenie treści na YouTube, co – patrząc na ich zaangażowanie – najwyraźniej bardzo lubią.
Patronite to także forma mecenatu – użytkownicy przelewają pieniądze twórcom, ponieważ chcą ich wspierać. Ja osobiście tego nie robię, bo obawiam się, że mogłoby to negatywnie wpłynąć na mój wizerunek. Ludzie mogliby uznać, że „zarabiam wystarczająco, a mimo to jeszcze proszę o wsparcie na Patronite”. Nie twierdzę oczywiście, że Patronite to żebractwo, ale wiem, że niektórzy mogą tak to postrzegać.
Wystarczy założyć konto i nagrywać treści na YouTube. Myślę, że ten model może zyskać jeszcze większą popularność w przyszłości, szczególnie wśród osób starszych. Społeczeństwo się starzeje, a prognozy wskazują, że przyszłe emerytury mogą wynosić zaledwie 15-20% obecnych zarobków. Jeśli ktoś zarabia dziś 8 tysięcy złotych, to na emeryturze może dostać jedynie 20% tej kwoty. Wiele osób będzie więc szukało sposobu na dodatkowy dochód, a nagrywanie filmów na YouTube i korzystanie z Patronite może stać się dla nich atrakcyjną opcją.
Przykładem jest twórca, którego oglądam – prowadzi kanał o katastrofach morskich. Ma ogromną wiedzę, zna się na temacie, przeczytał mnóstwo książek, więc po prostu włącza kamerę, nagrywa i dzieli się swoją pasją. Ludzie, którzy doceniają jego pracę, wspierają go finansowo na Patronite.
To świetny sposób na zarabianie, bo nie wymaga sprzedaży, organizowania webinarów ani oferowania produktów. Wystarczy dzielić się wiedzą – tak jak ja opowiadam o marketingu. Część osób może po prostu pomyśleć: „Lubię tę osobę, chętnie przekażę jej 100 zł miesięcznie na dalszą działalność”. Podobnie działa moja Akademia Social Media – część osób dołącza do niej nie tylko po to, by zdobywać wiedzę, ale także dlatego, że chcą się spotykać ze mną co poniedziałek na Zoomie.
Dodatkowa gotówka – zarabianie na YouTube
Czwarty punkt to coś bardzo podobnego, czyli dodatkowa gotówka – zarabianie na YouTube. Ostatnio, około pół roku temu, odblokowałem monetyzację, ponieważ kiedyś, jakieś 15 lat temu, miałem ją zablokowaną. Podłączyłem konto i to po prostu zaczęło działać. To nie są ogromne pieniądze, ale są różne sposoby na zarabianie. Na przykład, można nagrać 3-godzinne odgłosy z suszarki, by zarobić na reklamach. Istnieją też możliwości, które daje AI, na przykład lektorzy AI. Możesz stworzyć kanał z audiobookami motywacyjnymi o zdrowiu, gdzie sztuczna inteligencja generuje treści, a Eleven Labs zamienia je na głos. Na tym również można zarabiać.
Możesz także po prostu założyć własnego YouTuba. Ostatnio natknąłem się na filmik o mężczyźnie z USA, który założył kanał na YouTube po 70. roku życia. To pokolenie, nazywane „silver”, będzie się coraz bardziej rozwijało, a Polska stanie się coraz bardziej „silver”, z rosnącą liczbą osób w starszym wieku. Ci ludzie będą aktywnie uczestniczyć w rynku i coraz więcej firm będzie musiało brać to pod uwagę. My też wkrótce przejdziemy na ten etap.
Jeśli chodzi o YouTube, to platforma, na której możemy wykorzystać nasze doświadczenia i podłączyć monetyzację. Można to łączyć z innymi źródłami dochodu. Jeśli uda ci się zarobić 2000 miesięcznie z reklam, to gdybyś zaczął sprzedawać kursy czy e-booki, to na takim kanale, który zarabia 2000 na reklamach, spokojnie mogłoby się zarobić 20-30 tysięcy ze sprzedaży własnych produktów. Uważam, że lepiej zarabiać na własnych produktach niż na samych reklamach, ale jeśli ktoś ma blokadę i nie wierzy, że mu się uda, że e-booki wymagają zakładania firmy czy listy mailingowej, to YouTube też jest dobrą opcją. Oczywiście, żeby mieć płatności z YouTube, trzeba będzie założyć firmę, ale wystarczy zgłosić w urzędzie skarbowym, że zarobiłeś określoną kwotę. Często spotykam się z pytaniami, czy trzeba zakładać firmę, kiedy sprzeda się e-booka. Chodzi o to, że jeśli masz dochód, który jest powtarzalny, to musisz go zgłosić w urzędzie skarbowym i zapłacić podatek. Urząd skarbowy nie ma na celu karać cię ani wysyłać do więzienia – po prostu chodzi o to, że musisz rozliczyć dochód. Kiedy pracujesz na etacie, to księgowa robi za ciebie obliczenia i przesyła podatki, ale jeśli zarabiasz na YouTube, księgowa z etatu ci tego nie rozliczy. Musisz więc pójść do księgowej w swojej okolicy, powiedzieć jej, że będziesz zarabiał na YouTubie i obawiasz się, że skarbówka cię zamknie. Po prostu musisz wykazać, że zarobiłeś dodatkowe pieniądze, zapłacić podatek i to wszystko. To naprawdę nie jest straszne.
Zarabianie na YouTube może być świetnym dodatkowym źródłem dochodu. Osobiście, patrząc na to, co zarabiam na YouTubie, jestem w takim wieku, że robię różne symulacje i czuję komfort psychiczny, bo wiem, że jakbym przestał pracować i nagrywać, to nadal żyłbym spokojnie, mając emeryturę. To nie są jakieś ogromne sumy, ale mam komfort, że już nie muszę pracować. Oczywiście nadal nagrywam, prowadzę webinary, bo to jest moja pasja. Kiedyś grałem na gitarze, potem nagrywałem kursy, teraz nagrywam TikToki – zawsze starałem się wnosić wartość do świata. To, że już nie muszę pracować, daje mi spokój, ale nadal to robię, bo to kocham. Liczę sobie, że YouTube, moje książki i produkty, plus aktywna praca, jak sprzedaż, webinary czy inne zarobki, składają się na mój dochód. Mam już kilka źródeł, jak nieruchomości czy obligacje, tworzę taki portfel, gdzie pieniądze pracują na mnie.
Moim celem od 28. roku życia, po przeczytaniu książki Roberta Kiyosaki, było stworzenie czegoś, co będzie pracowało na mnie. To nie jest łatwe i nie da się tego zrobić w tydzień ani w pięć lat. Potrzeba lat, żeby kapitał zaczął pracować na ciebie. Ale mam już ten moment i teraz, patrząc na YouTube, widzę, że to kolejny pasywny dochód. Jeśli przestanę nagrywać, to YouTube nadal będzie zarabiał na reklamach i evergreenach przez kilka lat. Warto o tym pomyśleć i nie bać się zarabiania pieniędzy. Jeśli masz blokadę, że zarabianie poza etatem to coś złego, to takie myślenie ogranicza twój rozwój i bogactwo. Nie bój się tego procesu, bo masz na to odpowiednią pomoc – księgowych i biura rachunkowe. Ja po prostu wykazuję dochód, płacę podatek i wszystko jest okej.
Zarabianie na współpracach influencerskich
Piąty sposób to zarabianie na współpracach influencerskich. Zarobiłem na tym trochę pieniędzy, ale generalnie nie pcham się w to za bardzo i w większości przypadków odmawiam, ponieważ uważam to za stratę czasu. Nie lubię się rozpraszać. Po pierwsze, nie są to jakieś duże pieniądze, a po drugie, widzę, jak niektórzy pokazują, jak przeszczepiają włosy, poprawiają zęby czy inne części ciała. To nie jest coś, co chciałbym robić, ponieważ uważam, że to jest zbyt prywatne. To, że ktoś poprawia swój wygląd, to jego sprawa, ale ja nie chciałbym tego eksponować. Mam swoje wartości, które niekoniecznie są lepsze czy gorsze od innych, po prostu nie czuję potrzeby, by angażować się w tego typu współprace.
Kiedyś współprace influencerskie były dla mnie rozpraszaczem. W takich współpracach bierze udział wiele osób z branży korporacyjnej, które mają dostęp do osób znanych i potrafią skutecznie zarządzać takimi kampaniami. Często dostaję sugestie, jak coś poprawić, ale ja sam nagrywam swoje filmy, więc koszt, jaki ponoszę, a zarobki z tego, nie są dla mnie atrakcyjne. Oczywiście, jeśli masz dużą popularność, to współprace influencerskie mogą być opłacalne. Na przykład, nagrałem film o dronie Hover, który sam z siebie stworzyłem, bez żadnej współpracy, a film zdobył 100 tysięcy wyświetleń i ludzie pytali, ile to kosztuje. Widać, że to działa.
Zauważam jednak pewien problem w agencjach, które zatrudniają młodych ludzi do influencer marketingu. W Polsce najwięcej mają pieniędzy osoby po 40. i 50. roku życia, a mało jest tzw. “silver influencerów”, czyli osób, które mają wpływ na dojrzałe osoby. Większość influencerów to młodsze osoby, więc jeśli agencje szukają kogoś do współpracy, to wybiorą raczej młodsze osoby. Może dla nich jestem „boomerem”, ale myślę, że to się zmieni. Demografia w Polsce będzie się zmieniać – społeczeństwo się starzeje, więc w przyszłości będzie większy nacisk na osoby starsze, które będą miały większy wpływ na rynek. Demografia w dużej mierze zdeterminuje przyszłość, niezależnie od innych problemów gospodarczych, jak dług państwowy, bezrobocie czy inflacja. W 2100 roku Polska może liczyć tylko około 12 milionów ludzi, więc trzeba przewidywać te zmiany.
Co do współprac influencerskich, nie trzeba mieć dużych zasięgów, by zacząć. Kiedyś miałem klienta z 3000 followersów, który już miał współprace influencerskie, ponieważ miał ciekawą niszę, np. budowlaną, i firmy szukały kogoś, kto mógłby promować ich produkty w tej branży.
Tworzenie własnych aplikacji
Szósta rzecz to tworzenie własnych aplikacji. Mam doświadczenie w tym temacie, bo posiadamy oprogramowanie, ale to nie jest biznes dla każdego. Wiele osób nie rozumie kilku prostych zasad. Ja mam komfort, ponieważ mam swoich programistów i nie muszę zlecać pracy na zewnątrz. Gdy zlecasz tworzenie aplikacji, proces jest długi i kosztowny. Stworzenie aplikacji to tylko początek, a nie koniec. Wiele osób myśli, że samo stworzenie aplikacji to już ogromny koszt, ale to dopiero wstęp. Kiedy aplikacja działa, pojawiają się problemy – trzeba ją utrzymać, naprawiać błędy, bo użytkownicy nie będą czekać. Ludzie często, zamiast zgłaszać problemy, od razu piszą groźby, np. o pozwach zbiorowych, co może być stresujące.
Stworzenie aplikacji to jedno, ale potem trzeba ją sprzedać i utrzymać, a to wymaga dużych nakładów finansowych. Jeśli chcesz zarabiać na aplikacjach, lepiej zacznij od prostszej formy, np. e-booka. Możesz stworzyć e-booka na temat tego, jak liczyć kalorie lub jak zarządzać budżetem domowym, i na tym zarobić, zanim zdecydujesz się na stworzenie drogiej aplikacji. E-book nie kosztuje cię prawie nic, a możesz zarobić na nim tysiące. Aplikacja natomiast to setki tysięcy złotych, bez gwarancji, że zarobisz. Czasami ludzie mają świetny biznes, czyste pieniądze, mogą budować bogactwo, ale nudzą się tym i wpadają na pomysły tworzenia aplikacji, co komplikuje ich biznes. Oczywiście, są osoby, które odniosły sukces w tworzeniu aplikacji, ale trzeba realnie ocenić koszty i zapytać siebie, czy nie jest łatwiej zarabiać na prostszych rzeczach.
Zarabianie na programach partnerskich
Siódma rzecz to zarabianie na programach partnerskich, które są czymś w rodzaju influencer marketingu, ale bez potrzeby dogadywania się z agencjami. Przykładem może być afiliacja w stylu “money to money”, gdzie piszesz bloga o finansach i polecasz produkty, takie jak karty kredytowe, konta bankowe, czy konto maklerskie. Kiedy ktoś z Twoich czytelników założy konto za pomocą Twojego linku, Ty otrzymujesz prowizję. Często spotyka się takie podejście w programach partnerskich – np. w GetAll, naszym narzędziu do e-mail marketingu, mamy taki program „Złote Myśli”, który promuje e-booki. To wszystko jest w porządku i zgodne z regulaminem.
Jednak problem zaczyna się, gdy niektórzy stosują mniej etyczne podejście. Wpadli na pomysł tworzenia piramid opartych na tych programach partnerskich, co może być nielegalne. Polegają one na tym, że osoby prowadzące blogi lub kanały internetowe namawiają innych do założenia kont na ich polecenie, a następnie starają się namówić więcej osób, by te same konta założyły. W ten sposób powstaje piramida, w której osoby nie kupują żadnych produktów ani usług, tylko zakładają konta, co nie jest celem programu partnerskiego.
Warto jednak zauważyć, że same programy afiliacyjne w większości przypadków są całkowicie legalne i mogą być bezpieczne, o ile współpracujesz z wiarygodnymi firmami. Takie programy są powszechnie stosowane w sklepach internetowych – np. klikasz w link, dokonujesz zakupu i jeśli zrobiłeś to przez link danej osoby, ona dostaje prowizję (np. 20%). To jest zupełnie fair play. Natomiast w branży finansowej, jak np. trading kryptowalutami, osoby często pokazują bogactwo, nie dlatego, że zarobiły na inwestycjach, ale dlatego, że zachęcają innych do zakładania konta i dostają prowizję za to polecenie.
Programy partnerskie mogą wydawać się kontrowersyjne, szczególnie kiedy ktoś na pokazuje swoje „bogactwo” w internecie, twierdząc, że ma wolność finansową, choć w rzeczywistości zarabia głównie na poleceniach, a nie na inwestycjach. Jeśli chcesz się upewnić, czy firma jest wiarygodna, wystarczy sprawdzić jej opinię w Internecie, wpisując nazwę firmy i słowo „oszustwo”. Jeżeli nic nie znajdziesz, to firma najprawdopodobniej jest bezpieczna.
Zarabianie na konsultacjach
Ósmą rzeczą, którą chciałbym wspomnieć, jest zarabianie na konsultacjach. Przypomina mi się znajomy, który miał pomysł na biznes – chciał zajmować się kręceniem reklam wideo, zamiast nagrywać wesela, jak to robią inni. Choć pomysł był ciekawy, okazało się, że ludzie nie do końca zdawali sobie sprawę z potrzeby posiadania takich reklam, więc pomysł na biznes nie wypalił. Potem próbował stworzyć kurs o nagrywaniu siebie, ale okazało się, że wiele osób nie rozumie, dlaczego nagrywanie wideo może być trudne, a w rzeczywistości kluczową rolę w produkcji filmowej odgrywa oświetlenie.
Z czasem znajomy skupił się na konsultacjach online, gdzie pomaga ludziom, jak oświetlić swoje przestrzenie do nagrań. Okazało się, że taki sposób zarabiania, jak konsultacje, jest dość efektywny, bo biznes często wymyśla się sam, poprzez adaptację do zmieniających się potrzeb rynku. Konsultacje to też sposób na rozwój, ponieważ uczysz się, rozmawiając z innymi. Choć nie jest to sposób pasywny, dla osób, które zaczynają, może być świetnym dodatkiem do innych źródeł dochodu w internecie.
Wspomnę jeszcze, że takich sposobów zarabiania w internecie jest naprawdę mnóstwo – pewnie, gdybym usiadł i zaczął myśleć, mógłbym wymyślić ze sto, może dwieście sposobów. Ale często problemem ludzi jest to, że mają zbyt wiele pomysłów, zmieniają je z tygodnia na tydzień. Na przykład, jeśli zdecydujesz się na afiliację, rób to przez kilka lat, a wtedy zobaczysz efekty. Jeśli chcesz robić kursy, również nie zrobisz tego w tydzień. Większość ludzi nie odnosi sukcesu nie dlatego, że systemy nie działają, ale dlatego, że nie mają wytrwałości i mentalności, by działać na dłuższą metę.
Podjęcie decyzji to także różnica między osobami bogatymi a biednymi – osoby bogate potrafią podjąć decyzję i brać odpowiedzialność za swoje wybory. Osoby biedne często nie chcą tego robić i zrzucają odpowiedzialność za swoje decyzje na innych.
Na koniec, chciałbym podkreślić, że choć dla mnie wiele rzeczy wydaje się oczywistych, wiem, że dla początkujących mogą być one bardzo cenne. Czasem najprostsze rozwiązania są tymi, które pomogą znaleźć odpowiedni sposób na zarabianie w internecie.