Jak moje doświadczenia przekładają się na to, że teraz jestem przedsiębiorcą na pełen etat, z przychodem powyżej miliona miesięcznie? Jak moja praca jako nauczyciela i próby przekonania młodych ludzi do tego, żeby byli przedsiębiorczy, zaradni oraz to jak inni uczyli tego, jak być przedsiębiorcą i czy w ogóle uczenie przedsiębiorczości w szkole ma sens?
Postanowiłem w tym podcaście ujawnić te moje spostrzeżenia, wnioski, bo byłem w tych dwóch miejscach, jako milioner internetowy i jako nauczyciel. Myślę, że będzie to wielka wartość dla osób, które być może jeszcze się uczą. Czy tam się nauczysz bycia milionerem, czego się warto uczyć, a czego nie? I z drugiej strony podejście – Ty jako rodzic. Czy ta nauka w szkole wystarczy Twojemu dziecku? Czy w ogóle ma to wpływ na to, czy Twoje dziecko, Twój syn, córka będą mieli tę drogę milionera zapewnioną dzięki szkole? Myślę, że już po tym wstępie czujesz, że raczej nie będzie to droga milionera i że w szkole się raczej tego nie nauczymy. Opowiem Ci w tym odcinku, dlaczego tak się nie dzieje.
Oczywiście są pewne rzeczy, które są mega pozytywne. Nauczyliśmy się pisać, czytać, nauczyliśmy się też pewnych innych rzeczy, ale czy to nam wystarcza do tego, żeby być milionerem?
W szkole uczysz się teorii
Pierwsze spostrzeżenie – w szkole uczysz się teorii. Pamiętam, jak jeszcze uczyłem podstaw przedsiębiorczości, moja nauka z podręcznika polegała na tym, że mówiłem uczniom o tym, że tę książkę napisała osoba, która też jest na etacie i nigdy żadnej firmy nie prowadziła. Przynajmniej nie znalazłem NIPu tej osoby, nie znalazłem jej firmy pod tym nickiem. Żadna osoba o tym imieniu i nazwisku nie miała firmy, przynajmniej na ten moment jak sprawdzałem. Tutaj trzeba też zrozumieć, że to działa tak, że jest przetarg, ktoś się zgłasza do tego przetargu i nikt nie sprawdza, czy to jest przedsiębiorca, który ma napisać książkę o byciu przedsiębiorcą, tylko to ma być ktoś, kto przeczyta i przepisze inne książki, w których ktoś inny uczył, jak być przedsiębiorcą, ale też przeważnie na podstawie teoretycznych rzeczy. Dlatego książki np. do podstaw przedsiębiorczości czy uczące innych zawodów i większość osób, które uczą tych zawodów w technikum to w 99% osoby, które w tym zawodzie przeważnie nigdy nie pracowały. Więc to już tutaj zdradza nam, że raczej te praktyki się nie nauczymy. To jest po prostu taka podbudowa teoretyczna.
Brak praktyki w szkolnym nauczaniu
Jak ja uczyłem, miałem ten przywilej, że jednocześnie prowadziłem firmę i uczyłem w szkole, więc mogłem przemycać pewne rzeczy mówiąc: W książce to są podstawy, ale to trochę działa inaczej. Więc te książki do przedsiębiorczości lub też nauczyciele uczący przedsiębiorczości, przeważnie z przedsiębiorczością, żadnego związku nie mieli. Wiem, że duży nacisk wśród innych uczących przedsiębiorczości, był na poszukiwaniu pracy, pisaniu CV czy tam listu motywacyjnego, bo taki był moduł. Czyli bycie przedsiębiorczym to było napisanie dobrego CV i dostanie pracy u przedsiębiorcy. Więc tutaj już widzimy, że to się nie klei. Plusy były takie, że duży nacisk był położony np. na rozliczenie podatku, jak działają podatki, jakie są podatki. Oczywiście było to bardzo teoretycznie. Potem są sytuacje, że czasami zlecając jakieś prace osobom, które były po studiach i miały przedsiębiorczość, w momencie kiedy wystawiały mi fakturę przez Useme, dowiadywali się, że muszą zapłacić podatek, więc to już w ogóle pokazuje poziom.
Brak zaufania do nauczycieli
W szkole w większości przypadków uczysz się teorii i raczej na praktykę jest bardzo mało miejsca. Nawet jeżeli uczeń pójdzie na jakąś praktykę, żeby się uczyć zawodu, to przeważnie ten przedsiębiorca w większości przypadków nie ma czasu, żeby się zajmować tym, żeby go wdrażać, do tego, żeby on był praktykiem. Więc nawet te praktyki często są takie, jakie są. Więc na pewno w szkole nauczymy się teorii. Nie widziałem też w tych podręcznikach informacji jak zarabiać. Z racji tego, że to robiłem, przemycałem te elementy bardzo praktyczne, ale to nie oznacza, że uczniowie tego słuchali, czy byli tym zainteresowani. Czasami czytam komentarze, że tego powinno się uczyć w szkole, albo dlaczego nas tego uczycie w szkole, a powinniście nas uczyć przedsiębiorczości. Prawda jest taka, że gdy ja uczyłem przedsiębiorczości, to większość osób myślę, że 90% uczniów miało gdzieś to, co mówię, bo uczeń jest przyzwyczajony do tego, że szkoła nie uczy go niczego konkretnego. I nawet jeżeli próbujesz to zrobić, to i tak jesteś z automatu lekceważony. Młodzi ludzie ramują szkołę, z tym że jest to jakiś przymus, coś, co się w życiu nie przyda. Więc nawet jak mówisz, że tak i tak zarobicie pieniądze, to większość osób tego nie słucha. Bo kojarzą szkołę i nauczanie w szkole z teorią i że tam się nie nauczą zarabiać pieniędzy. A z drugiej strony jeżeli nauczyciel, który uczy jak zarabiać pieniądze i jest po części praktykiem, bo łączy firmę z etatem, to ci uczniowie są nieufni, bo wtedy mają taki argument, że skoro to tak super działa, to dlaczego nauczyciel nie jest milionerem. I raczej tutaj już nie ma żadnych argumentów. I to tak samo się ma do uczelni. Czyli jak idziesz na uczelnię i tam jakiś profesor chciałby coś praktycznie pokazać, to ci studenci pukną się w głowę i powiedzą: skoro to jest takie łatwe i proste, to dlaczego po prostu nie robisz z tego biznesu i nie zarabiasz tych milionów? Dlatego uczenie w szkole czy na studiach biznesu mija się z celem, bo brakuje zaufania.
Szkoła przygotowuje do pracy na etacie
Czyli najlepszy sposób uczenia się jest przez praktykę, czyli próbowanie samodzielnie biznesu, czy to uczenie się na kursach lub spotkaniach, gdzie przyjdzie prawdziwy przedsiębiorca i opowie, jak wygląda ta przygoda przedsiębiorcy, czy np. oglądanie tego na YouTube, gdzie jest ten przedsiębiorca, który realnie zarabia pieniądze. Część z nich chce się dzielić wiedzą i to robi. I wtedy się możemy uczyć od praktyków. Wtedy mamy do nich zaufanie, bo nasz mózg, żeby się czegoś nauczyć i żeby coś wdrożył, musi mieć to podłoże praktyczne. Musi mieć motywację do tego, że chce słuchać tej osoby. Dlatego szkoła z założenia raczej nie służy do tego i będzie, trudno tutaj młodych ludzi uczyć przedsiębiorczości.
Szkoła kształtuje pracowników, nie przedsiębiorców
Druga ważna kwestia, którą zrozumiałem będąc w tym systemie szkolnym – szkoła przygotowuje do pracy na etacie. Pamiętam dzień, jak staliśmy z uczniami technikum przed klasą i zaczęliśmy żartować, że są na spacerniaku i za 5 minut tej przerwy na spacerniaku, podczas której muszą chodzić, trzeba zaraz wróci do tej celi. Co najpiękniejsze, w większości na partnerach w szkołach są kraty, więc przypomina to bardziej więzienie niż miejsce, gdzie uczeń może być twórczy, kreatywny. Nawet na praktycznych zajęciach, gdzie uczą się czegoś, np. jakichś rzeczy na komputerze, to i tak jest porażka. Chociaż już i tak jest dobrze, że coś robią praktycznego, ale porażka jest w tym, że masz 15 osób i każdy idzie tym samym nurtem, tym samym programem, więc tak naprawdę szkoła uczy ludzi do etatu, czyli wszyscy robią to samo, wszyscy uczą się tego samego w tym samym czasie. Wszyscy muszą się słuchać tej osoby, która wie najlepiej. To nie jest przedsiębiorczość. Przedsiębiorczość to posiadanie własnego zdania. To chodzenie własnymi ścieżkami, ryzykowanie, odkrywanie pewnych rzeczy, improwizacja. Czyli coś całkowicie innego niż uczymy się w szkole. Więc to jest drugi argument za tym, że szkoła nie jest po to, żeby kształcić milionerów, ale po to, żeby kształcić pracowników dla milionerów.
Nauczyciele jako autorytety w zarabianiu pieniędzy?
Trzeci problem – nauczyciel w oczach uczniów nie jest autorytetem. Przynajmniej nie jest autorytetem w zarabianiu milionów czy byciu milionerem. Dla każdego ucznia, każdego młodego człowieka ktoś, kto jest bogaty, to ktoś, kto na pewno nie pracuje w szkole. To jest ktoś, kto ma super auto i wygląda na bogatego. I nawet gdyby ten nauczyciel jakimś sposobem miał te pieniądze, miał firmę, która przynosi mu duże pieniądze, to uczenie w szkole nie ma większego sensu dla niego. Bo po co ma się rozpraszać? Po co miałby jeszcze pracować, skoro potrafi zarabiać? Więc tutaj nie kleiło się przekazywanie uczniom, że mają możliwości, mogą zarabiać pieniądze. Kończyło się na tym, co mówiłem wcześniej: Skoro to jest takie dobre i jesteś taki mądry, to dlaczego jesteś taki biedny? I myślę, że to stwierdzenie każdy powinien sobie cały czas powtarzać w głowie – skoro jesteś taki mądry, to dlaczego jesteś biedny?
Inteligencja emocjonalna a działanie w biznesie
Prawdopodobnie jeżeli masz wiedzę i boisz się ją wdrożyć, winą jest inteligencja emocjonalna. Nie masz odwagi, żeby wdrożyć to, co wiesz. I to jest czwarta kwestia. Zarabiając 40 tysięcy złotych, jesteśmy w 1% najbogatszych Polaków, co oznacza, że 99% osób nie zarabia w okolicy tych 40 tysięcy, czyli prawdopodobnie nie są przedsiębiorcami. Wynika z tego, jedna prosta myśl, skoro 99% osób nie zarabia dużych pieniędzy, to oznacza, że większość osób odnośnie pieniędzy, odnośnie biznesu się myli. To większość osób, które są wykształcone w tym systemie szkolnym, studia, uczelnia. Jeżeli ktoś do tego podejdzie poważnie i uwierzy w to wszystko, co mówią nauczyciele, co mówią mu na studiach, czyli będzie bardzo karny, będzie wykonywał wszystkie te polecenia, będzie wszystkie te lekcje odrabiał i tu nie chodzi o dyscyplinę, tylko o to, że się boi tych autorytetów, to ta osoba później nie jest samodzielna. Ona czeka na polecenia, czeka na rozkazy. Dlatego jednym ze sposobów stania się milionerem to jest robienie tego wszystkiego odwrotnie niż mówią ci w szkole, bo skoro ci, którzy uczą w szkole czy na uczelni, nie osiągnęli finansowo szczytów, to robiąc to, co oni, najwyżej skończysz jako nauczyciel albo na uczelni. Więc żeby osiągnąć lepsze efekty finansowe, musisz po prostu robić wszystko odwrotnie.
Ucz się od praktyków, nie tylko teorii
Przeważnie ci, którzy mają pieniądze, nawet w moim przypadku, to osoby, którym w szkole niezbyt szło albo w ogóle się niczym nie wyróżniali. Bardzo często były to osoby, które były w opozycji, czyli osoby, które się zbuntowały i które robiły wszystko po swojemu, gdzie właśnie te kompetencje później im się przydawały, czyli odwaga posiadania własnego zdania, ryzykowania, robienia wszystkiego na przekór innym. W większości przypadków to jest właśnie ta cecha przedsiębiorcy.
Czyli najprościej mówiąc, uczysz się przez pół życia w szkole i na studiach. Ja jestem tego dowodem, bo byłem po dwóch stronach barykady, sprawdziłem i byłem jednym z tych, który ten system wykonywał. I to nie jest tak, że nauczyciele tego nie wiedzą. Mam fantastycznych przyjaciół jeszcze ze szkoły, gdzie wspólnie uczyliśmy. I w rozmowach z tymi nauczycielami to nie jest tak, że oni nie wiedzą, że tak działa ten system. Oni to świetnie wiedzą i stąd jest ta frustracja nauczycieli, bo przeważnie pewien poziom intelektualny sobą reprezentuje. I te osoby nie są ślepe i widzą, że skoro uczą ich jak zarabiać pieniądze, jak się robi pieniądze, a sami tego nie zrobili, to najwygodniej jest tego nie uczyć, czyli nie mówić o zarabianiu pieniędzy, tylko prowadzić te zajęcia według książki, gdzie się mówi jak zapłacić podatki, napisać CV, zrobić kampanię reklamową, nawet gdy nigdy się jej nie robiło.
Będąc przedsiębiorcą i jeszcze ucząc w szkole, mówiłem uczniom, jakie są korzyści z posiadania firmy. Nie mówiłem, że to jedyna rzecz, którą można w życiu robić, ale mówiłem, że próbowałem z tego pieca jeść chleb i mówiłem o plusach bycia przedsiębiorcą. Problem w tym, że jakoś sobie nie przypominam, żeby osoby, które uczyły takich przedmiotów ekonomicznych i biznesowych, przekonywały uczniów do tego, że posiadanie własnego biznesu jest czymś super. Bardziej byłbym skłonny, powiedzieć, żeby mówiono, że etat jest lepszy. Czyli raczej trudno jest przekonać kogoś do tego, żeby być milionerem, skoro jedyną drogą, którą ta osoba widzi, jest bycie osobą, która jest na etacie.
Odnalezienie własnej ścieżki poza szkołą
Piąta rzecz, na którą już zwróciłem uwagę – szkoła uczy nas wszystkich od jednej linijki. Czyli szkoła jest do tego, żeby każdy uczeń robił to samo, w tym samym czasie. Był tak samo cicho. I to nie dlatego, że jakiś nauczyciel chce coś złego dla tych uczniów, że nie chce, żeby byli milionerami, tylko po prostu tak jest wygodniej. A czego się powinno uczyć? Że każdy powinien być inny w tej szkole. Ale niestety, w systemie, gdzie 30 osób słucha jednej osoby i są stłoczeni w jednym pomieszczeniu, gdzie są kraty w oknach, nie ma opcji. To byłoby szalenie trudne, żeby np. uczyć się praktycznie biznesu. Raczej jest to nie do wykonania, bo gdy każdy z nich będzie szedł innym rytmem, trudno będzie ich zmotywować do tego, żeby cokolwiek robili, jeżeli nie stawiasz im ocen. Więc tutaj jest dużo problemów technicznych. Ale ogólne założenie szkoły zakłada, że szkoła nie powstała po to, żeby kształcić milionerów i miliarderów. To jest system Bismarcka i szkoła powstała po to, żeby wyprodukować, mówiąc brzydko, jak największą liczbę pracowników i jak największą liczbę osób podobnych do siebie.
Należy robić wszystko odwrotnie
Chyba większość milionerów to były osoby, które w szkole były. Ale jak wyglądała ich ścieżka? Czy było im łatwo? Czy doceniano to, co potrafią zrobić? Raczej byli poza systemem szkolnym, więc nie byli prawdopodobnie w tym głównym nurcie, po prostu się zbuntowali. Dlatego jeżeli jesteś rodzicem i zastanawiasz się, czy szkoła da dziecku drogę milionera, to raczej odpowiedź jest bardzo prosta – raczej nie. Raczej będzie musiał się później odłączać i tym momencie trudno jest cokolwiek z tym zrobić. Są oczywiście szkoły w chmurze itd., gdzie ingerencja tego systemu jest mniejsza, ale chodzi o to, że musimy sobie uświadomić, że wchodząc w dorosłe życie i wchodząc to życie, gdzie chcemy być przedsiębiorcą, chcemy iść do tej drogi na milion, to raczej na początku musimy się oduczyć większości rzeczy, np. często powtarzanego: najpierw pomyśl, później zrób. Większość osób, które znam, które są multimilionerami, to osoby, które najpierw robią, a później myślą, o ile w ogóle, później myślą. Więc wszystko trzeba robić raczej, odwrotnie. Osoba, która uwierzyła w ten system szkolny, była w nim dobra i grała w tą grę, w której trzeba być miłym, potulnym, z odrobionymi lekcjami, większości tego sukcesu superfinansowego nie osiągnęła, tylko po prostu czeka na polecenia. Przedsiębiorca to jest ktoś, kto coś wymyśla, dlatego osoby, które się za bardzo nie zaangażowały w ten system szkolny, w kucie na pamięć definicji, które były bardziej twórcze, z którymi były problemy w szkole, to osoby, które mają o wiele większą szansę na bycie przedsiębiorcą. To oczywiście nie oznacza, że ten największy rozrabiaka, z którym były same problemy i się nie uczył ma gwarancję na bycie milionerem. Wiele z tych osób nie jest milionerami, tak samo jak ci, którzy się super uczyli. Tylko chodzi o to, że w momencie kiedy Twój syn/córka nie jest super w tej grze o najlepsze oceny, to wcale nie jest tak, że powiesz mu: Nic z Ciebie nie będzie. Nie możesz mu tego mówić, bo może to jest właśnie najlepsza rzecz, którą w życiu zrobił. To, że trochę był poza tym systemem. I myślę, że to jest ten główny przekaz, który Wam tutaj chcę przekazać. To, że coś nie idzie w szkole i to Twoje dziecko ma własne ambicje, pomysły, robi coś po szkole, gra na gitarze, gra w piłkę, gra w jakiejś gry czy nagrywa na YouTube. To jest powód do radości i do dumy, a nie powód do mówienia: przez to nie radzi sobie w szkole. Wielu moich uczniów, którzy odnieśli sukces, na których miałem wpływ, którzy mogli trochę pod moją opieką rozwinąć swoje skrzydła i pójść później na swoje, to byli uczniowie, którym pomogłem uwierzyć w siebie, mimo że system ich skreślał, bo im nie szło w szkole i słyszeli od innych nauczycieli, że raczej nie odniosą sukcesu. Bo mówili, że jak będą chcieli mieć firmę, to będą coś źle księgować, potrafili się pośmiać, jak ktoś czegoś nie umie, to jak coś policzy. Tak jakby nie mógł zatrudnić księgowego. Więc miałem takie sytuacje, że właśnie ci uczniowie, przychodzili do mnie na zajęcia uciekając z WFu, uczyli się biznesu i później osiągnęli sukces. Większość jednak nie chciała tego słuchać i woleli dostać ocenę niż się nauczyć biznesu. Miałem takie sytuacje, gdzie mówiłem, że ocena nie ma znaczenia, bo chcę ich nauczyć, jak mieć firmę, jak robić pieniądze. A odpowiadali mi, że to dla nich nie ma znaczenia, bo koleżanka ma 4+, ona też napisała tak i też chce mieć 4+, bo mama będzie krzyczała. Takie mniej więcej to były relacje.
Dwa światy
Ci, którzy przychodzili na dodatkowe zajęcia, osiągają sukcesy. Czyli pomogłem im trochę odczarować tę sytuację szkolną. Mówiłem, że dadzą radę, jeżeli będą przedsiębiorczy, ambitni itd. Ocena w szkole niczego tutaj nie zmienia, nie przekreśla. To ci nauczyciele, którzy między wierszami mówili, że niewiele z nich będzie, chcą ich teraz zapraszać, żeby opowiadali młodym ludziom o tym, jak prowadzi się biznes, jak odnieśli sukces. Więc są to trochę dwa światy. I nie dziwie się, że to są dwa światy, bo gdyby ten nauczyciel naprawdę wierzył w to czego uczy, bo przecież uczy np. przedsiębiorczości czy biznesu i to wdrożył, to już by nie mógł pracować w szkole, bo by mu się to nie opłacało. I to jest właśnie ten duży problem, bo większość z tych nauczycieli i tak zostanie na etacie, więc trudno będzie im przekonać tych uczniów, że biznes można robić. Bo gdyby to było takie proste, to ten nauczyciel też by tę szkołę rzucił, poszedłby na swoje, rozwinąłby biznes.
Ten, co wszystko wie
Kolejna rzecz, której szkoła uczy trochę przez przypadek – ten jest najważniejszy, który wie wszystko. I to jest taka sytuacja, która bardziej przypomina firmę i to taką zarządzaną starymi metodami. Czyli jest szef, właściciel, który wszystko wie najlepiej i jest banda osób, które niewiele wiedzą i mają siedzieć cicho i wykonywać polecenia. Trudno jest w taki sposób zarządzać firmą, ale tego uczy się ucznia, że nie ma swojego zdania, że nie może się wychylać, że to, co on sobie myśli, jest niepoważne, bo ten stojący przy tablicy wie wszystko najlepiej. A prowadzenie biznesu to otwieranie się na porażki, na swoje własne zdanie i że mogę uwierzyć w nawet najbardziej szalony pomysł. Szkoła uczy czegoś odwrotnego, że jedna jest osoba, ta najważniejsza, najstarsza, która wie wszystko. A Ty jak się nie odezwiesz we właściwym momencie i Cię nie pochwalą, to w sumie nie możesz się odzywać. A właśnie przedsiębiorca to osoba, która ma pewność siebie i która wierzy w nawet najbardziej szalone pomysły i po prostu je wdraża.
Szkoła uczy braku działania
Kolejna rzecz, której uczy szkoła – pieniądze biorą się z braku działania. 99% rzeczy, które robimy w szkole, to rzeczy, które są związane z tym, że nic nie robimy. Symulujemy pracę, symuluje prowadzenie firmy. Piszemy hasła reklamowe do produktów, które nie istnieją, wymyślamy biznesplany produktów, które nie istnieją, bo większość firm, które odnosi sukcesy biznesplanów nie ma. Biznesplany przeważnie są potrzebne, gdy idziemy po jakiś kredyt do banku, bo bank chce biznesplanu. Więc uczy się czegoś, co w rzeczywistości w ogóle nie istnieje. Uczy się prowadzić biznes w taki sposób, jak większość osób biznesu nie prowadzi. I ogólnie nic się nie robi, tylko się zapamiętuje definicje, przepisuje się pewne rzeczy do zeszytu i tak w kółko i tak się powiela. Czyli uczymy tych młodych ludzi, że w przyszłej pracy raczej będą wykonywali czynności, których po pierwsze nie będą lubili, bo w tym nie ma żadnej pasji i po drugie nie będą nic robili, tylko będą przerzucali dokumenty, przepisywali pewne rzeczy i że nie ma w tym działania. W szkole nie bierze się odpowiedzialności za działanie, bierze się odpowiedzialność za przepisywanie, symulowanie itd. A biznes jest całkowicie inny. Biznes to jest gra działania.
Szkoła uczy od jednej linijki
Podsumowując, szkoła to droga bycia posłusznym, bycia od linijki, bycia bardzo podobnym do wszystkich innych. Niedziałanie tylko myślenie o działaniu. Nie uważam, że szkoła chce nauczyć przyszłych przedsiębiorców tych wszystkich złych nawyków, jednak z tej perspektywy, osoby, która ma porównanie, to na początku każda osoba, która chce być przedsiębiorcza, musi się oduczyć stylu myślenia ze szkoły, która kształci głównie na bycie pracownikiem etatowym. Jeżeli chcesz ruszyć z miejsca, chcesz zarabiać duże pieniądze, będziesz się musiał tego wszystkiego oduczyć. Mam wielu klientów typu szkolny kujon, którzy zawsze są zdziwieni, że na studiach byli najlepsi, mieli najlepsze rzeczy, super dyplomy, są niby łebscy, a na ten świat biznesu finansowo się to w ogóle nie przekładało, bo brakowało im właśnie trochę tej anarchii, tego zbuntowali, wymyślania swoich rzeczy i wiary w nie. Dlatego, że czasami się idzie po bandzie, czasami musisz dużo ryzykować, czasami nie grasz według zasad, które ktoś narzuca, a osobie, która uwierzyła w ten system szkolny będzie trudno.
Samodzielne myślenie
Więc rodzicu, jeżeli Twoje dziecko chce czegoś więcej, samodzielnie myśli, są z nim problemy w szkole, bo potrafi się odezwać, potrafi mieć swoje własne zdanie, to powinien być dla Ciebie dobry sygnał, a nie zły sygnał. Takie są moje wnioski po wielu latach uczenia w szkole i bycia w tym systemie. Zresztą sam byłem do pewnego czasu ofiarą tego systemu szkolnego. Do siódmej klasy w ogóle się nie uczyłem. Wolałem wyjść z chłopakami, grać w podchody, bawić się w chowanego, robić jakieś ciekawe rzeczy, później mieć zespół rockowy. Wszystko, co robiliśmy, robiliśmy sami, bez potrzeby szkoły. Szkoła była dla nas trochę przeszkodą, a ja byłem przeszkodą dla szkoły, więc nie współpracowaliśmy za bardzo. Aż do siódmej klasy ledwo przechodziłem z klasy do klasy, ale nie było mi z tym źle. Ale w siódmej klasie zapragnąłem czegoś więcej. Chciałem być księdzem i pytałem się mamę, co muszę zrobić, żeby zostać księdzem. Parsknęła śmiechem i powiedziała, że musiałbym się zacząć uczyć i pójść do liceum. Więc zacząłem się uczyć. Musiałem się nauczyć, jak się uczyć. Pamiętam, że wstawałem wpół do piątej w nocy, żeby się uczyć, żeby nadrabiać te wszystkie sprawy. I pamiętam, że napisałem sprawdzian z chemii. Pierwszy raz samodzielnie nauczyłem się tych wszystkich krzaczków H2 coś tam. Do tej pory nie rozumiem, po co mi to było, ale tak było i się jakoś tego nauczyłem. I dostałem piątkę. Jednak została ta ocena przekreślona i wpisana dwójka, bo ściągałem. A ja nie ściągałem, tylko pierwszy raz w życiu się czegoś nauczyłem. Później ten nawyk uczenia mi został, ale ten nawyk anarchii, tego bycia poza systemem na szczęście mnie ukształtował. Więc byłem taką trochę hybrydą, długo się nie uczyłem, ale też się uczyłem. Nikt mnie jednak nie nauczył, jak się uczyć. I później wchodząc w dorosłe życie, ucząc później jako nauczyciel, wprowadzałem trochę tego samodzielnego myślenia. Pamiętam uczniów, którzy przychodzili do mnie, których uczyłem grać na gitarze i mówili: Kiedy mam ćwiczyć to granie na gitarze? Jak wracam ze szkoły, jestem już zmęczony. Uczę się rzeczy, które mi nie są potrzebne. Później odrabiam lekcje, które mi do niczego nie są potrzebne. I tak jestem trójkowy uczniem, czyli szkoła mówi, że jestem przeciętny. I wtedy im wytłumaczyłem, że mogą być średni z tych wszystkich przedmiotów, ale muszą być bardzo dobry z gitary, bo to będzie ich przyszłość. I mówiłem coś, co było całkowicie odwrotne niż mówili wszyscy. I teraz wiem, że to jest najlepsza rzecz, którą można powiedzieć młodym osobom – żeby podążały za swoimi marzeniami. Jeżeli robią coś innego niż wszyscy, to żeby w to wierzyli i szli w tym kierunku.
Nie bój się systemu — podążaj za marzeniami
Żeby nie bali się tego systemu. Bo ten system straszy tych młodych ludzi, a później jeszcze studia, gdzie też każdy im wmawia, że jak nie skończą studiów, to nie będą zarabiali pieniędzy i będą biedni. I później wychodzą z tego systemu i się okazuje, że świat działa całkowicie inaczej. Więc to jest system takiej osady, zamyka się ich i wmawia się, że jak nie będą kujonami i nie będą się super uczyli, to świat nie ma dla nich nic do zaoferowania. Później wchodzą w to dorosłe życie i ci, którzy uwierzyli w to, że jak będą przepisywali jakieś tam tabelki i się nauczą na pamięć definicji, to świat milionerów stanie przed nimi otworem i odniosą sukces w życiu. A potem rozumieją, że pracują w korporacji i to, co im obiecano, się nie stało. Wzięli jakieś głupie kredyty, zakopali się życiowo i do 60-tki się nie odkopią. A z drugiej strony ci, którzy byli trochę anarchistami, zrozumieli, że świat działa jednak inaczej, że te kompetencje, które były tam gaszone, była chęć ich usunięcia, one się właśnie w dorosłym życiu przydają.
Reforma własnego życia
Wierzę, że ten podcast pomoże Ci czy też Twojej rodzinie, dzieciom w tym, żeby lepiej zrozumieć, jak funkcjonuje ten system szkolny. I to nie jest coś, czego nauczyciele nie rozumieją, bo oni to wiedzą doskonale, ale nikt nie ma odwagi ani chęci, żeby to reformować i coś zmieniać. Więc jedyną reformą, którą możesz zrobić jesteś Ty sam. Reforma, którą Ty sam wprowadzisz do swojego życia, czyli weźmiesz życie w swoje ręce. Odpowiedzialność za bycie milionerem weźmiesz w swoje ręce, bo studia mogą Ci pomóc w pisaniu, myśleniu itd., ale droga milionera raczej nie jest drogą, której się nauczysz na studiach.