Dlaczego social media czynią cię biednym i nieszczęśliwym

Dlaczego social media czynią cię biednym i nieszczęśliwym

W 222. odcinku Podcastu Internetowych Sprzedawców opowiem Ci, dlaczego social media mogą czynić Cię biednym i nieszczęśliwym. Na pomysł tego odcinka wpadłem podczas nagrywania jednego z moich kursów o technikach sprzedaży na webinarach. Siedziałem wtedy w gabinecie, w całkowitej samotności – bo tak się nagrywa kursy – i miałem przy sobie telefon. W pewnym momencie mój mózg, będący już w stanie głodu dopaminowego, podpowiedział mi, żeby sprawdzić, co dzieje się w telefonie. Wtedy doznałem olśnienia. 

To, co zrozumiałem, dotyczyło przede wszystkim Direct Messages (DM) na Instagramie. Dla jasności: DM to wiadomości wysyłane na Instagramie, np. Panie Mirku, czy możemy nagrać wspólnie podcast? Panie Mirku, jestem w Calpe, może kawa? albo inne tego typu propozycje. Otrzymuję ich mnóstwo. Więc siedziałem pomiędzy nagrywaniem kursu – czymś, co realnie przynosi mi efekty życiowe i finansowe, jak pisanie książek, prowadzenie webinarów czy nagrywanie podcastów – a zajmowaniem się DM-ami, które są, szczerze mówiąc, totalnym chwastem.

To jest bagno, które nic nie daje. Oczywiście, wiadomości mogą pochodzić z różnych miejsc, np. z Messengera czy maila, ale różnica jest taka, że mail – jeśli ktoś go pisze – jest zazwyczaj bardziej profesjonalny i pochodzi od innej grupy osób. Kiedy to zrozumiałem, zacząłem analizować sytuację. Zadałem sobie pytanie: ile realnie dały mi te DM-y? Ile nerwów mnie kosztowały? Ile strat, w tym finansowych, spowodowały? Oczywiście, nikt mnie nie oszukał, ale zdarzało się, że na coś się zgodziłem i tego żałowałem. Policzyłem, że na jednej relacji, na którą przystałem po wiadomości na Instagramie, straciłem około 100 tysięcy złotych. 

Odkąd zacząłem działać bardziej aktywnie na Instagramie, wrzucając np. rolki z TikToka, moje konto szybko się rozwinęło. Było to narzędzie biznesowo przydatne, bo można tam kogoś oznaczyć i nawiązywać współprace. W tamtym czasie całkowicie porzuciłem Facebooka i fanpage’e, skupiając się na Instagramie. Ale nigdy nie analizowałem wpływu DM-ów – aż do teraz. 

Co ciekawe, na TikToku w ogóle nie sprawdzam wiadomości, bo ta platforma nie kojarzy się z komunikacją w wiadomościach. Instagram jest pod tym względem zupełnie inny. Gdy zacząłem analizować, ile kosztowały mnie te wiadomości – finansowo, emocjonalnie, czasowo – okazało się, że to miejsce, które ciągnie mnie w dół. Za każdym razem, gdy o tym myślę, dochodzę do wniosku, że zajmowanie się DM-ami to strata czasu i energii. Social media, jeśli nie są używane świadomie i efektywnie, mogą stać się źródłem nie tylko frustracji, ale też realnych strat – i to jest lekcja, którą chciałem się z Tobą podzielić.

Negatywne skutki angażowania się w DM-y 

Gdybym nie wchodził w ten Instagramowy Messenger, to po pierwsze miałbym zdrowsze życie, mniej stresu i mniej nerwów. Jedna myśl, jedna rzecz, na którą się zgodziłem, a później nie mogłem się z niej wycofać, ciągle siedziała w mojej głowie, rozpraszała mnie. Musiałem dowieźć coś, co nie dawało mi żadnych efektów finansowych. Mógłbym to zrobić za mniejsze pieniądze, samodzielnie, bez żadnych współprac. Po przemyśleniu tego, okazało się, że straciłem nie tylko czas, ale i nerwy. 

Kiedy się czymś stresujesz, kiedy coś cię dręczy i czujesz, że podjąłeś złą decyzję, to jest jak kamyk w bucie – nieprzyjemnie cię rozprasza i dekoncentruje. Policzyłem straty mentalne i finansowe związane z wchodzeniem w te DM-y. Przez trzy lata intensywnego działania na Instagramie zrozumiałem, że nigdy sam nie napisałem do nikogo, mówiąc: Hej, zróbmy wspólnego live’a. Zawsze to inni się zgłaszali, chcieli coś zrobić. I ok, rozumiem, że mają swój interes, ale ja z tego praktycznie nic nie miałem. 

Gdy podliczyłem kwestie finansowe, to okazało się, że na przykład, gdy ktoś pisze do mnie na Instagramie i chce się umówić na konsultację, to 80% osób odpisuje, że cena jest za wysoka, że coś się stało z moją głową, albo że mają problem finansowy. Ja, jako osoba empatyczna, oczywiście to czuję. Kiedy ktoś pisze, że ma trudną sytuację, np. rozwód, choroba psa czy inne kłopoty, to ta historia zostaje w głowie. Ale w rzeczywistości nie potrzebuję tego. Po przeliczeniu ile zarobiłem na tych konsultacjach, a ile mogę zarobić na moim głównym biznesie, kiedy nie angażuje się w takie pierdoły, okazało się, że z tych konsultacji zarobiłem może 1% mojego dochodu. To pokazuje, że sensu w tym nie ma, a jest to tylko rozpraszanie uwagi na rzeczy, które są kompletnie nieproduktywne.

Przekazanie obsługi DM-ów pracownikowi

To nie jest tak, że w ogóle nie korzystam z Messengera na Instagramie, czyli tego DM, tylko po prostu zleciłem to mojemu pracownikowi, aby to on sprawdzał, żebym ja nie wchodził w to osobiście. Mówię o tym „bagnie” w sensie moich doznań mentalnych, dlatego ktoś inny to obsługuje. Jeżeli pojawi się jakaś propozycja, na przykład konsultacja, to ja tego nie będę musiał odbierać mentalnie. Tylko osoby z konkretnymi propozycjami trafiają do mnie, a reszta jest obsługiwana przez moich pracowników, więc ja nie angażuję się w to bezpośrednio. Jeśli będzie to konsultacja, wchodzę i działam, ale nie będę musiał słuchać narzekań, że coś jest za drogie lub że komuś nie pasuje. 

I to jest piękne, bo nie wpłynie to negatywnie na moje finanse, ale dało mi spokój i luz życiowy. Po co zarabia się pieniądze? Pieniądze dają wolność, a nie tyle szczęście, ponieważ szczęście czerpię z innych obszarów życia – z rodziny, bliskich, chwil spędzonych na plaży. Kolejna cyfra na koncie jest fajna, buduje poczucie sukcesu i daje finansowe zabezpieczenie, ale to nie jest samo w sobie szczęście. To element, który pozwala lepiej cieszyć się życiem. Dzięki temu czujesz się wolny, bo pieniądze wspierają twoją wolność.

Chodzi o to, żeby wykorzystać swój potencjał jak najlepiej, a nie angażować się w ręczne odpowiadanie na wiadomości na Instagramie. Tam każdy może mieć dostęp do ciebie, zarówno finansowo, jak i mentalnie. To po prostu nie ma sensu. Moje doświadczenie pokazuje, że więcej to ci zabiera niż daje jakiekolwiek korzyści. Moja analiza była taka, że może twój model biznesowy jest zupełnie inny, ale warto, żeby ktoś inny odpowiadał na wiadomości. Jeśli połączysz Instagrama z Facebookiem za pomocą Facebook Business Suite, czyli narzędzia do zarządzania wiadomościami, możesz łatwo przypisać te zadania pracownikowi. On będzie decydować, które wiadomości to chwasty, które nie mają wartości, a które to prawdziwe propozycje.

Koszt mentalny odmowy i reakcje ludzi

Każda odmowa to także koszt mentalny. Odmówienie komuś często wiąże się z tym, że druga osoba będzie próbowała cię przekonać, może napisać, że się zawiodła lub że liczyła na coś innego. Ludzie różnie reagują na takie sytuacje i potrafią manipulować. Dla niektórych odmowa osoby znanej z Instagrama to „sukces”, którym mogą się pochwalić. Przykładem może być sytuacja, w której ktoś napisze do Lewandowskiego, a on mu odpisze. Potem, przy wódce, powie: A wiesz, że kiedyś obraziłem Lewandowskiego? On mi odpowiedział!. Dla tej osoby to jakieś osiągnięcie, ale dla ciebie nie wnosi to nic wartościowego.

Jeśli chodzi o finanse, mentalność i jakość życia, DM na Instagramie przyniósł mi wiele rzeczy, które były zupełnie niepotrzebne. Dawały one chwilowy ból, rozpraszały mnie i „brudziły” moje życie, nie dając nic w zamian. Zmusili mnie to do tego, aby przestać wchodzić tam osobiście. Zamiast tego, dostęp do tych wiadomości ma teraz mój pracownik. On sprawdza, co jest naprawdę warte mojej uwagi. Jeśli coś się pojawi, wysyła mi to w Excelu, a ja decyduję, co z tym zrobić. Ostatnio przez trzy dni miałem tylko trzy ważne wiadomości, a jak zajrzałem, to w moich DM-ach były setki wiadomości, które nie miały żadnego znaczenia.

Obciążenie DM-ami i delegowanie zadań

Kolejny obszar to biuro obsługi klienta – także mam tam pracowników. Dlaczego? Ponieważ, jeżeli samodzielnie odpisujesz na wiadomości, to oczywiście czasami warto, żeby właściciel firmy przeczytał, co się dzieje, żeby wiedział, w jakim kierunku to wszystko zmierza. Ja jednak mam spotkania z klientami, mam webinary, więc atmosferę, problemy ludzi, ich potrzeby, wyłapuję właśnie z tych interakcji. Mam również ankiety, więc nie jestem oderwany od rzeczywistości, mam kontakt z moimi klientami i grupą docelową, ale jeśli chodzi o DM na Instagramie, to po prostu nie czuję potrzeby angażowania się tam.

Porównałem to także z TikTokiem, gdzie nawet nie przyszło mi do głowy, żeby zaglądać do wiadomości. Byłem tam kilka razy, ale nie mam potrzeby angażować się w rozmowy. Tylko nagrywam materiały, i nic złego się nie dzieje. Nie ma tam super propozycji, a wpływ na moje życie jest minimalny. Dzięki temu mam spokojniejsze i bardziej satysfakcjonujące życie. Nikt nie rządzi moim czasem, co jest bardzo ważne, bo to daje mi wolność. Dlatego nie odbieram telefonów, bo nie pozwalam, żeby ktoś zabrał mi mój dzień. Mam już pieniądze i wiem, ile kosztuje moja godzina pracy. Kiedy prowadzę webinary, potrafię zarobić 450 tysięcy złotych w dwie godziny, a średnio moja godzina pracy to 50-100 tysięcy złotych. Mam więc jasną wartość swojego czasu.

Nie pozwalam, żeby ktoś z ulicy zabierał moją uwagę, bo to jakby ktoś wszedł do mojego mieszkania i zabrałby pieniądze z mojego portfela. Jeśli pozwalasz, by każdy „z butami wszedł” do twojego życia, to tracisz na wartości. To tak, jakbyś miał być zadowolony, bo rodzice nauczyli cię być pokornym i godzić się na wszystko. Większość ludzi prowadzi biznes w ten sposób – odbierają telefony o 23:00, bo tak się „poświęcają”. Ale to nie jest sposób na życie. Jeśli tak żyjesz, to nie szanujesz siebie. Musisz brać odpowiedzialność za swoje życie i ustalić, co jest ważne.

Napoleon Bonaparte miał system, w którym mówił swoim żołnierzom, że jeśli przychodzi pilna informacja, mają ją odłożyć i zająć się nią za dwa tygodnie. Większość problemów się wtedy rozwiązywała, albo ludzie sami sobie radzili. I prawdopodobnie w twoim życiu jest podobnie. Większość rzeczy, które zajmują ci czas, wcale nie muszą być pilne. Czasami warto odłożyć sprawy na później, bo okazuje się, że same się rozwiązują lub nie były aż tak ważne, jak początkowo się wydawało. Więc chociaż z zewnątrz wygląda, że jesteś zapracowany i aktywny, to w rzeczywistości może to być iluzja.

Konsekwencje życia w ciągłym biegu

Przenosisz swoje oko na konto w banku, ale od wielu lat nie widzisz żadnego ruchu, poza inflacją. I wtedy zdajesz sobie sprawę, że masz przegrane życie. Mówisz: Wybacz, córko, że nie miałam dla ciebie czasu, ale tata, mama ciągle pracowali. I to są te typowe bizneswoman – pięć torebek, siedem telefonów przyklejonych do ucha, kawa w jednej ręce, łokciem otwiera samochód. I to jest właśnie bizneswoman. Wygląda na totalnie zapracowaną, a potem po 40-50. roku życia się rozpada.

To są ci ludzie, którzy później w lesie, w namiotach medytują, bo stracili swoje życie. A to wszystko było tylko po to, żeby pokazać, że jesteś kimś. Myślałaś, że musisz spłacić jakiś dług tego, jaka jesteś. „Stawiajcie mi pomnik, weźcie kolorową drukarkę, niech dzieci wydrukują dyplom każdego dnia.” Mega zapracowana, maltretowana mama. Widać oczywiście tu paznokcie, tu włosy, tu wsiada w samochód, tu lewą nogą zamyka swojego Mercedesa w leasingu, spotkanie z klientem, pokazanie projektu klientce nr 5. Jezu, jeszcze o północy siłownia. Hustring, hustring – cały czas w robocie. 

O ile jeszcze to przynosi efekty, to OK, wybrałaś tę drogę. Ale jak spojrzysz na konto – rodzina rozsypana, bo mamy nie widać, mama zapierdziela na wysokości lamperii, spoglądasz na konto finansowe i nic się nie zmienia, długi ciągle rosną, ale „kiedyś z tego wyjdę”. Rodzina rozsypana, zdrowie rozsypane, nerwy rozsypane, finanse rozsypane. I w wieku 50, 60 lat – joga, medytacja, las, przytulanie drzew. „Zmarnowałam swoje życie, bo sens życia jest czymś innym.” 

Więc powiem ci to wcześniej: większość rzeczy, które robisz, odbierasz, spotykasz się, rozmawiasz – to proteza. Proteza na to, że jesteś osobą, która nie potrafi tego wszystkiego zorganizować, ustawić lejków sprzedażowych, zatrudnić ludzi, którzy będą trzymali trzy kawy w ręku, żebyś ty miał lub miała czas usiąść, pomyśleć, zrobić to na spokojnie. Jak każdy cię pogania, ciągle wysyłając wiadomości w DM, a niektórzy mają jeszcze powiadomienia (a myślę, że większość ma powiadomienia), to jak w ogóle masz zrobić krok milimetrowy do spokoju, do rozwoju swojej firmy? Więc totalnie wyłączamy to bagno DM. Oczywiście wyłączamy je w tym sensie, że to robi twój pracownik. I zobaczysz, jak piękne życie będziesz miał lub miała.

Rozproszenie przez Instagram po przebudzeniu 

Kolejna rzecz to sprawdzanie Instagrama zaraz po przebudzeniu. Każdy serwis robi coś innego, ale każdy cię rozprasza. Instagram jest szczególnie dziwnym miejscem, bo jest tak skonstruowany, że jak rano zajrzysz, to dowiesz się wszystkich złych rzeczy na swój temat. Dowiesz się, że kiedy spałeś, ktoś nagrał rolkę – może nagrał ją dwa dni temu, ale to właśnie teraz ci się wyświetli. Jeśli w momencie, kiedy ty spałeś i nie zaglądałeś do Instagrama, ktoś zaczyna nowy projekt, wymyśla świetny produkt, nowy kurs, kupuje lepszy samochód, podróżuje lepiej niż ty. 

Chcesz mieć motywację do życia, a zaczynasz dzień od tego, żeby dowiedzieć się, że jesteś gorszy we wszystkim, co robisz? Zastanów się, jak to wpłynie na twoje chęci, by zacząć dzień. Zaczynanie dnia od sprawdzenia DM, gdzie wszystko cię wkurza, martwi i daje nadzieję, ale potem sprawdzasz Instagram, gdzie wszyscy mają lepsze życie, podróżują, nagrywają lepiej – to od razu cię zdołuje. I już nic ci się nie chce robić.

Social media jako narzędzie, nie cel

Social media tak naprawdę mają ci służyć do tego, żebyś wchodził tam, zamieszczał materiały lub robił to twój pracownik, a potem szybko uciekał. Zrób bilans – ile z tych rzeczy, które tam zobaczysz, na które odpiszesz, w które wejdziesz w relacje, naprawdę przyniosło coś dobrego i pozytywnego do twojego życia? A ile zniszczyły całkowicie inne obszary twojego życia? 

Powiesz: Mirku, mam tyle relacji z klientami. Dobra, ale co ci to dało? Czy nie lepiej spotkać się z psiapsi na kawie? Myślimy podobnie, może spotkajmy się na kawie, widzę, że masz podobny profil. I co, pojedziesz z obcą osobą, pogadasz, ona ci powie o swoich chorobach, życiu, wrócisz, postoisz w korkach, nic z tego nie będzie, pogadacie, dopamina wyskoczy, bo mózg lubi nowości, plotki, itd. A twoje dziecko później powie: „Mamo, nie miałaś dla mnie czasu, przecież musiałaś się spotkać z jakąś psiapsi, która opowiadała ci historię swoich chorób, problemów, rozwodów, mężów”.

Masz rodzinę, masz najbliższe osoby, które cię potrzebują. To te osoby dadzą ci prawdziwe szczęście. Nie szukaj tego w DM-ach, w Instagramie, gdzie ktoś do ciebie napisze, bo coś od ciebie chce, bo chce wyciągnąć coś, co najlepsze i cię wypluć. Ludzie nie piszą na Instagramie, żeby spotkać się z kimś przypadkowym, bo ma sto followersów, żeby pogadać. Nie, oni widzą korzyść. Ktoś ma 100K followersów, jak z tą osobą się dogadam, zrobię deala, to się opłaci. I to jest okej, to się nazywa joint venture, ale nie mówmy, że to jest budowanie relacji. Relacje buduje się z rodziną, z bliskimi, a tu chodzi o interesy. I zawsze mnie to mierziło, bolało, tego nienawidzę.

Różnica między relacjami a interesami 

Dlatego ja wolę ustawić reklamę. Mogę napisać do kogoś: Słuchaj, ty masz taką listę, ja mam taką, zróbmy deala, zróbmy to i to, ale po co przebierać się za osobę, która jest niby twoim znajomym, budować z nią relację po to, żeby zrobić na niej lub z nią pieniądze? Po co? Relacje masz z przyjaciółmi, z bliskimi. Biznes? Jasne, możemy być mili, bo to nie o to chodzi, ale nie oszukujmy się, że jesteśmy przyjaciółmi. 

Liczy się to, co mi kiedyś powiedział jeden influencer, który pojechał z Łukowa, z naszej okolicy, na Legię. Zaprosili go jako VIP-a, a on mówił, że ci influencerzy od razu się przedstawiali: “Cześć, mam na imię X, mam tyle i tyle followersów”. I nas to zdziwiło, bo chodziło tylko o liczbę followersów. 

Gdyby nie te 500K osób, nikt by do mnie nie napisał. Gdyby Mirosław Skwarek miał dwieście followersów, nikt by nie pisał: Cześć, mam 100K followersów, ale widzę, że jesteś fajny, podoba mi się twój content, zróbmy wspólnego live’a. To brzmi jak bajka, która się nigdy nie wydarza. Ludzie piszą, bo widzą korzyść: O kurde, on ma pięćset tysięcy, gdybym z nim zrobił deala, a ja mam na przykład sto tysięcy, może się zgodzi. To jest całkowicie zrozumiałe. W tym nie ma nic złego, zawsze powtarzam, że to jest w porządku. Tylko chodzi o to, że ty nie musisz w tym uczestniczyć i pamiętać, że to nie jest relacja przyjacielska. To jest biznes.

Tylko nie przebieraj się za przyjaciela, znajomego, bo potem się rozczarujesz, gdy wyciągną z ciebie to, co trzeba, czyli zasięg, a potem cię kopną w dupę, bo nie jesteś im potrzebny jako znajomy. Jesteś im potrzebny do realizacji celów biznesowych. I to jest jak najbardziej w porządku, żeby zrobić live’a, oboje na tym skorzystamy. To jest super, róbcie tak. Ale nie myl tego z przyjaźnią, znajomością itd., bo ci się wszystko pomiesza. Te relacje, ten obszar życia masz dla bliskich. To przeważnie są ci znajomi, których poznałeś lata temu i którzy cię znali, gdy miałeś 0 followersów. To jest twoja rodzina, to są twoi bliscy, to są relacje. A tu są interesy.

Jeśli oddzielisz te dwie rzeczy, nie będziesz czuł tego bólu. Ostatnio widziałem, jak jedna z osób, która nagrywa na Instagramie, napisała, że jak zniknęła, to nikt do niej nie napisał, nikt jej nie zauważył. I to jest prawda, bo tak właśnie jest. To są interesy, relacje masz w domu, wśród bliskich. Reszta to interesy. Ja uwielbiam to sobie podzielić. Nie lubię, kiedy ktoś przemalowuje relację na „zarobię dzięki tobie kasę, bo bardzo cię lubię, jesteś fajny”. Nie, bo nie jestem już dzieckiem. To działało może w drugiej klasie, kiedy ktoś mógł powiedzieć: „Pożycz mi resoraka, bo jesteś fajny”.

Delegowanie i odzyskiwanie czasu na wartościowe aktywności 

Podsumowując, usiądź spokojnie i przemyśl, czy twoje zaangażowanie, koszty emocjonalne, czasowe i rozproszenie są warte tego, co zyskujesz dzięki relacjom, które budujesz w DM. Oddeleguj sobie pracownika, który dostarczy ci tylko konkretne, twarde informacje, bez całego tego chaosu. Ja już od kilku dni nie zaglądam i czuję się znacznie spokojniejszy. Mam czas, by pograć na gitarze, uczyć się hiszpańskiego, pójść na crossfit, zjeść spokojnie śniadanie i kolację z żoną, czy pospacerować promenadą. To są wartości prawdziwe, realne, i nic negatywnego się nie stało. 

Większość rzeczy, które odrzucisz, tak naprawdę nie wpłynie negatywnie na twoje życie. Zaglądanie, sprawdzanie i inne podobne rzeczy to tylko straty czasu. Zobaczysz, jak odzyskasz życie, tak jak osoba, która paliła papierosy i nagle przez miesiąc przestała palić – zaczyna czuć smaki. My żyjemy w takim dziwnym kotle. Pamiętaj, że w mediach społecznościowych jesteś narzędziem. Jeśli tworzysz, jesteś twórcą, ale jeśli traktujesz poważnie świat social mediów, to stajesz się po prostu przedmiotem. Jesteś przedmiotem, który aplikacja Instagram i inne wykorzystują, by wyświetlić ci reklamy. Nie ma w tym nic złego, ja to rozumiem, ale nie możesz się w to za bardzo angażować. Masz wrzucać rolki, pisać posty (albo twój pracownik), a potem wychodzić stamtąd, bo tak naprawdę nic wartościowego tam nie znajdziesz. 

Możesz napisać do mnie na Instagramie, jeśli masz jakąś konkretną sprawę biznesową. Oczywiście, możesz napisać także, żeby podziękować za ten podcast, a mój pracownik mi to przekaże. Życzę ci chwili spokoju, żebyś przeanalizował straty, które poniosłeś. Co ci media społecznościowe zabrały, co zniszczyły w twoim życiu? Jako ćpun dopaminowy (ja też się do tego przyznaję), co te media społecznościowe nam zabrały, czego już nie odzyskamy, a co możemy jeszcze uratować? Zauważysz, że poświęcając czas na naprawdę wartościowe aktywności – rodzinę, bliskich, którzy naprawdę cię potrzebują i którzy dadzą ci wartość w życiu – taki bilans pomoże ci wreszcie coś z tym zrobić.


Kolejne, ciekawe artykuły

Zostaw komentarz

Twój komentarz

Twoje imię
Adres strony (opcjonalnie)