W 213. odcinku Podcastu Internetowych Sprzedawców podzielę się z Tobą moją codzienną rutyną tworzenia treści. To system, który dopracowywałem przez 15 lat – bez zbędnych ozdobników i bullshitu, który często widzimy w rolkach na TikToku czy innych mediach społecznościowych. Odpowiem na pytania, które wielu z nas sobie zadaje – Co publikować? Ile razy? Czy warto wrzucać to samo na wszystkie platformy?
Moja metoda jest prosta, skuteczna i zoptymalizowana tak, by pracować mniej, a osiągać większe zasięgi. Raz stworzona treść może być wykorzystywana wielokrotnie w różnych miejscach. To podejście pozwala zaoszczędzić czas i energię, jednocześnie maksymalizując efekty. Opowiem Ci o niej krok po kroku, a Ty możesz spokojnie przenieść ją na swoje działania – ten system działa w każdej branży. Zdradzę Ci praktyczne wskazówki i triki, które dla wielu osób mogą okazać się przełomowe, a jeśli zastosujesz ten model, nie tylko oszczędzisz czas, ale też zyskasz większy zasięg.
TikToki: prostota i efektywność
Podstawa mojej codziennej rutyny to nagrywanie średnio trzech TikToków dziennie. Czasem, kiedy mam więcej energii lub pomysłów, siadam i nagrywam ich od razu siedem. Wszystko tworzę bezpośrednio w aplikacji TikToka – bez zbędnych komplikacji, takich jak korzystanie z lustrzanek, obróbka w profesjonalnych programach czy zlecanie pracy zespołowi. Dlaczego? Bo najskuteczniejsze treści powstają, kiedy płyną prosto od eksperta, a nie są przetwarzane przez ludzi spoza Twojej branży, którzy często nie rozumieją Twojej marki.
Jeśli oddasz pisanie skryptów młodym ludziom świeżo po studiach lub polegasz wyłącznie na sztucznej inteligencji, efekt może być rozczarowujący. AI, np. ChatGPT, opiera się na statystyce i często podsuwa najbardziej ogólne, a przez to nudne pomysły, a przecież nie chcesz, by Twoje treści usypiały odbiorców! Nawet jeśli doprecyzujesz prompt, prosząc o unikanie typowych trików, to i tak nie uzyskasz takiej autentyczności i wartości, jaką daje Twoja wiedza i doświadczenie. Jeśli od 20 lat piszesz książki, Twoja społeczność chce uczyć się od Ciebie, a nie od „ogólnej mądrości internetu”. Dlatego kluczowe jest, abyś to Ty był twórcą swoich treści.
Moje TikToki są proste i bezpośrednie. W 95% przypadków nie musisz tańczyć ani ścigać się na trendy. Zamiast tego odpowiadaj na pytania swoich klientów, rozwiewaj ich wątpliwości, rozwiązuj problemy. Na przykład, jeśli jesteś kosmetologiem, Twoja potencjalna klientka może zastanawiać się, czy dany zabieg boli albo czy jest odpowiedni dla jej skóry. Twoim zadaniem jest krótko i konkretnie odpowiedzieć na takie pytania.
Co jest potrzebne, aby zacząć? Statyw, telefon i temat na TikToka. Mówisz: Dostałam pytanie…, odpowiedź brzmi… – i gotowe. TikTok ma wszystkie funkcje, które pozwolą Ci szybko przyciąć wideo, a nawet automatycznie dodać napisy. Testowałem TikToki z napisami i bez – nie zauważyłem różnicy w zasięgach, więc po co marnować czas na ręczne dodawanie napisów? Możesz je wygenerować w kilka sekund bezpośrednio w aplikacji. Kiedy już nagram swoje TikToki, pobieram je za pomocą aplikacji SnapTik, która usuwa znak wodny. To ważne, bo Instagram czy Facebook niechętnie promują treści z widocznym logo TikToka. Jeśli wrzucisz wideo z takim logotypem, możesz nawet dostać powiadomienie od Instagrama, że lepiej tego nie robić, a brak znaku wodnego może pozytywnie wpłynąć na zasięgi.
Publikowanie na wielu platformach
Po nagraniu TikToka wrzucam go ręcznie na Instagram Reels, YouTube Shorts i fanpage na Facebooku. Choć Instagram pozwala automatycznie udostępniać Reels na Facebooku, unikam tego, ponieważ w takiej sytuacji buduję wyłącznie zasięgi Instagrama, a nie fanpage’a. Ręczne publikowanie pozwala rozwijać społeczność na każdej z tych platform osobno. Publikowanie w wielu miejscach ma duże znaczenie, ponieważ każda z tych platform przyciąga inną grupę odbiorców. Są ludzie, którzy nie korzystają z TikToka, ale oglądają treści na YouTube Shorts. Są też osoby, które preferują Facebooka albo Instagrama. Dzięki publikacji na wszystkich czterech platformach zwiększam szansę na dotarcie do różnych grup i na budowanie większej społeczności.
Często widzę, że to samo wideo ma różne wyniki w zależności od platformy. TikTok, który miał 10 tysięcy wyświetleń, na YouTube Shorts potrafi osiągnąć nawet 100 tysięcy wyświetleń. Ciekawym zjawiskiem jest to, że Shorts na YouTube mogą się wybijać nawet kilka miesięcy po publikacji, co dodatkowo zwiększa ich zasięg. Dodatkową korzyścią jest możliwość zarabiania na YouTube poprzez monetyzację filmów. Nawet jeśli pojedyncze Shorts przyniesie 10–20 zł, przy setkach opublikowanych filmów można zbudować przyzwoity pasywny dochód.
Nie przejmuję się okładkami, opisami ani hasztagami. Zamiast tworzyć skomplikowane grafiki w Canvie, po prostu kopiuję tytuł z TikToka, np. „Jak usunąć zdjęcia z iPhone’a”, i wklejam go na każdej platformie. Dodaję maksymalnie trzy krótkie hasztagi. Testowałem różne podejścia i nie zauważyłem znaczącej różnicy w zasięgach w zależności od tego, czy używam profesjonalnych okładek czy nie. Dzięki temu oszczędzam czas, który mogę poświęcić na tworzenie kolejnych materiałów. Wszystkie działania sprowadzają się do prostoty. Skupiam się na tym, co naprawdę działa, czyli na publikacji wideo w formatach, które preferują odbiorcy. Eliminuję rzeczy zbędne, które nie mają wpływu na zasięgi i dzięki temu mam więcej czasu na rozwój swojej marki. W ten sposób zwiększam prawdopodobieństwo, że jeden z moich filmów trafi na odpowiedni moment i znacząco się wybije, niezależnie od platformy, na której został opublikowany.
Rola stories i postów w budowaniu społeczności
Na Instagramie od trzech lat opieram się głównie na rolkach, które pozwalają mi dynamicznie rozwijać konto. Oprócz tego wykorzystuję stories jako formę budowania więzi ze społecznością. To codzienny vlog, dokumentujący moje życie, działania firmy, przemyślenia i wnioski. Nagrywam relacje na bieżąco, bez dbałości o perfekcyjny wygląd – to surowe, autentyczne materiały, które znikają po 24 godzinach, ale skutecznie angażują odbiorców. Stories to świetne narzędzie do szybkiej komunikacji i pokazania swojej autentyczności.
Dla lepszej organizacji notuję w aplikacji na telefonie wszystkie pomysły, przemyślenia i pytania od klientów. To bardzo pomocne, ponieważ wiele z tych treści trafia później do stories, postów czy filmów. Czasami nagrywam serię relacji na konkretny temat, np. 10 jednominutowych odcinków. Po ich wygaśnięciu łączę je w jeden dłuższy filmik za pomocą prostego narzędzia jak CapCut i publikuję na YouTube. Dzięki temu treści, które mogłyby zniknąć, zaczynają pracować na zasięgi i dochód pasywny z reklam.
Poza stories codziennie piszę podsumowanie dnia, wnioski lub refleksje w formie posta. Kluczowe jest, by tekst był zwięzły i czytelny w maksymalnie minutę lub dwie. Staram się pisać bardzo konkretnie, tworząc treści, które łatwo się konsumuje – np. w formie Q&A, list błędów, wniosków lub krótkich porad. Takie posty publikuję na fanpage’u, LinkedInie, a także przetwarzam na inne formaty. Z napisanych postów robię zrzuty ekranu i publikuję je na stories, a nawet na TikToku, który od jakiegoś czasu pozwala na dodawanie zdjęć. Dzięki temu jedna treść w formie graficznej trafia na różne platformy, budując zasięgi w kilku miejscach. Podkładam pod nie muzykę i uzyskuję dodatkowe wyświetlenia. Ta sama treść pojawia się w postaci tekstu na LinkedInie, co pozwala mi systematycznie rozwijać tam konto.
Na YouTube publikuję przynajmniej jednego vloga tygodniowo. Jest to dłuższa forma treści, która działa bardziej długoterminowo. Wszystkie te działania razem pozwalają mi maksymalnie wykorzystać stworzoną treść i dotrzeć do różnych grup odbiorców. Systematyczność i recykling materiałów to klucz do efektywności i rozwoju w social mediach.
Wykorzystanie podcastów jako źródła treści
Raz w tygodniu nagrywam podcast, który jest dla mnie źródłem wielu różnych treści. Po nagraniu publikuję go za pomocą narzędzia Spreaker, które automatycznie dystrybuuje materiał na platformy takie jak Apple Podcast, Spotify, Deezer i inne. Dzięki temu docieram do nowych osób, które wcześniej mogły nie znać mojej działalności. Na przykład ktoś trafia na podcast w serwisie Apple’a i odkrywa, że poza moją aktywnością w mediach społecznościowych zajmuję się także tematami biznesowymi.
Po publikacji podcastu tworzę z niego wideo na YouTube, korzystając z narzędzia takiego jak Headliner. To ważne, bo YouTube jest drugim najpopularniejszym miejscem do słuchania podcastów – wiele osób włącza je w tle, mimo braku dynamicznego obrazu. Regularność publikacji, na przykład w konkretnym dniu i godzinie, buduje u odbiorców nawyk oczekiwania na nowe treści, co bardzo wpływa na zaangażowanie. Systematyczność to klucz – publikacja o stałej porze, jak u mnie o 7:15 w poniedziałek, sprawia, że widownia przyzwyczaja się do takiej rutyny.
Podcasty pozwalają mi generować także inne formaty treści. Po nagraniu robię transkrypcję całego materiału, używając narzędzi takich jak Kakadu. Z transkrypcji, która zazwyczaj ma 20-30 stron, tworzę artykuł na bloga. Taki artykuł trafia na moją stronę raz w tygodniu. To jednak nie koniec – wykorzystuję sztuczną inteligencję, np. VirtualoAI czy Google NotebookLM, aby wyodrębniać z transkrypcji fragmenty do innych celów. Dzięki temu mogę tworzyć krótkie teksty motywacyjne, cytaty czy treści edukacyjne na Instagram i Facebook.
Kolejnym krokiem jest podział podcastu na krótkie formy wideo. Korzystam z narzędzia OpusPro, które pozwala na wycinanie fragmentów, dodawanie napisów i przekształcanie długiego nagrania w krótkie TikToki lub rolki na Instagram. Dzięki temu jeden podcast generuje do dziesięciu krótkich filmików, które publikuję na różnych platformach, zwiększając zasięg i promując jednocześnie sam podcast. Dzięki takiemu podejściu z jednego nagrania powstaje wiele treści: podcast na platformach audio, wideo na YouTube, artykuł na bloga, krótkie filmy na TikToka i Instagram oraz treści tekstowe na social media. To bardzo efektywne podejście, które pozwala maksymalnie wykorzystać raz stworzoną treść.
Vlogowanie jako autentyczna forma komunikacji
Vlogowanie to kolejny element, który pozwala mi tworzyć wartościowe treści w sposób naturalny i autentyczny. Zamiast używać profesjonalnych kamer, najczęściej nagrywam vlogi po prostu telefonem – mam iPhone’a 15, który daje mi świetną jakość obrazu. Robię to w trybie szerokokątnym, żeby uchwycić więcej tła i pokazać, gdzie jestem, co robię. Takie vlogowanie, np. podczas spacerów po plaży w Hiszpanii, nie tylko pozwala na dzielenie się interesującymi tematami, ale również pomaga budować więź z widzami, którzy mogą zobaczyć kawałek mojego życia, mojego otoczenia. Ludzie lepiej mnie poznają, a ja mam okazję przekazać ciekawe informacje.
Po wrzuceniu vloga na YouTube ważnym elementem jest miniatura, która zachęca do obejrzenia. Kolejnym krokiem jest ponowne wykorzystanie tego samego materiału – wrzucam vloga do narzędzia OpusPro, które dzieli go na mniejsze fragmenty, tworząc z nich krótkie filmiki. Takie podejście pozwala mi dotrzeć do jeszcze szerszej publiczności. Jeżeli moje wideo na YouTube ma na przykład 1000 wyświetleń, to po podzieleniu go na 10 mniejszych filmików i publikacji na różnych platformach – TikTok, Instagram Reels, Stories, LinkedIn – łączna liczba wyświetleń może wynieść nawet 100 tysięcy. A wszystko to za pomocą zaledwie kilku kliknięć i jednej inwestycji czasu.
OpusPro jest naprawdę wygodne, bo automatycznie wybiera najbardziej interesujące fragmenty z vloga i dodaje napisy, co ułatwia tworzenie treści bez potrzeby angażowania dużo czasu na ręczne edytowanie. Takie podejście daje ogromne możliwości, bo z jednego długiego filmu powstaje mnóstwo krótkich materiałów, które mogę publikować na różnych platformach. Dzięki temu nie muszę tworzyć osobnych treści na TikToka, Instagrama, YouTube’a czy LinkedIn, co znacząco oszczędza czas i pozwala na efektywne wykorzystanie tego samego materiału.
Warto podkreślić, że wszystko opiera się na tworzeniu treści w sposób zorganizowany i inteligentny. Nagrywam jeden podcast, piszę jeden post, tworzę jeden vlog, a potem z każdej z tych treści generuję setki różnych materiałów. Dzięki temu zaoszczędzam czas i mam pewność, że moja obecność w Internecie jest regularna i widoczna. W efekcie, z minimalnym nakładem pracy, mogę docierać do szerokiego grona odbiorców i budować moją społeczność.
Znaczenie newslettera i listy mailingowej
Najważniejszym elementem całej mojej strategii jest newsletter, który wysyłam raz w tygodniu. Chociaż regularnie publikuję treści na różnych platformach – TikTok, Instagram, YouTube – to te wszystkie działania nie służą tylko do budowania rozpoznawalności, ale przede wszystkim do zbierania ludzi na mojej liście mailingowej. To jest kluczowa różnica pomiędzy osobami, które zarabiają w Internecie kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie, a tymi, którzy osiągają przychody w wysokości setek tysięcy. Osoba, która zarabia tylko 10 tysięcy, bazuje na tym, że jej treści na TikToku czy Instagramie przyciągają sporadycznych klientów. Natomiast ktoś, kto zarabia więcej, potrafi zamienić tych widzów w płacących klientów dzięki budowaniu własnej listy mailingowej.
Z mojej perspektywy kluczowe jest to, żeby za pomocą reklamy płatnej dotrzeć do osób, które widziały moje filmy na TikToku, rolki na Instagramie czy vlogi na YouTube. Kiedy ktoś obejrzy moją treść, wkrótce wyświetli mu się moja reklama – to jest tzw. remarketing, czyli dotarcie do ludzi, którzy już mnie widzieli. Dzięki temu mogę zebrać ich na moją listę mailingową i w kolejnym etapie przekonywać ich do zakupu podczas webinarów. Płatne reklamy na Facebooku, Instagramie, YouTube czy Google to sposób na to, żeby przekształcić zasięg w konkretne wyniki finansowe.
Budowanie listy mailingowej to fundament, który umożliwia późniejsze sprzedaże. Przykładowo, możesz korzystać z narzędzi takich jak MailerLite do zarządzania swoją listą i wysyłania regularnych newsletterów. Taki newsletter to idealna okazja, by przypomnieć ludziom, że się zapisali na Twoją listę i dostarczyć im wartościowe treści. Może to być krótka informacja o najnowszym podcaście, przekształcona w zwięzły tekst, który ludzie przeczytają w minutę lub dwie. Najważniejsze jest to, żeby osoby na Twojej liście nie zapomniały o Tobie i regularnie dostawały od Ciebie treści. Dzięki temu stajesz się obecny w ich życiu, co prowadzi do większych możliwości sprzedażowych.
Blog jako klucz do ruchu z Google
Do mojej strategii dochodzi jeszcze bardzo ważny element – prowadzenie bloga. Pisanie systematycznych artykułów na blogu to kluczowy sposób na przyciągnięcie ruchu z Google, a to właśnie ta wyszukiwarka generuje około 50% ruchu w internecie. Wiele osób koncentruje się wyłącznie na social mediach, bo są one atrakcyjne, nowoczesne i modne, ale często zapominają, że Google to nadal potężne źródło ruchu. Wpisanie pytania, czy problemu w Google jest czymś, co robią miliony użytkowników każdego dnia i to właśnie tam kryje się potencjał zarobkowy.
Pisząc artykuły na blogu, wchodzisz do gry w Google, co daje Ci przewagę nad konkurencją, która zaniedbuje ten aspekt. Przykładowo, jeśli stworzyłeś rolkę na TikToku lub film na YouTube, możesz ten sam temat zamienić na artykuł blogowy. W ten sposób Twoje treści zaczynają przyciągać ruch nie tylko z mediów społecznościowych, ale także z wyszukiwarek. Do tego bardzo pomocne jest narzędzie SEO Content AI, które pomoże Ci zoptymalizować Twoje artykuły pod kątem słów kluczowych. To narzędzie pokazuje, które frazy będą najbardziej skuteczne w przyciąganiu ruchu, a także generuje tysiące pomysłów na artykuły i wersje tych tekstów. Dzięki temu możesz tworzyć treści, które będą miały większą szansę na wysoką pozycję w wynikach wyszukiwania Google. To narzędzie może być ogromnym ułatwieniem w tworzeniu skutecznych artykułów SEO, które pomogą Ci dotrzeć do jeszcze szerszego grona odbiorców. Jeśli chcesz poznać to narzędzie, polecam odwiedzenie strony 5dnizai.pl, gdzie możesz zobaczyć, jak działa SEO Content AI i nauczyć się, jak optymalizować treści pod kątem Google.
Strategie sprzedaży i kampanie marketingowe
Jeśli chodzi o sprzedaż, masz trzy główne sposoby, które możesz wykorzystać na zasięg, który już masz. Po pierwsze, jeżeli masz osoby na swojej liście mailingowej, możesz przeprowadzić kampanię mailową. Zamiast wysyłać w danym tygodniu edukacyjne maile, robisz kampanię sprzedażową. Na przykład: Hej, zaczynamy siedmiodniową wyprzedaż albo Hej, mamy Black Friday. To właśnie moment, kiedy zbierasz plony – to, co wcześniej zasiałeś. Cały darmowy content, który dawałeś, pomaga ci teraz w sprzedaży. Możesz zaprosić ich na Patronite, sprzedać kurs, czy inne produkty. Dajesz dużo wiedzy za darmo, ale w pewnym momencie przechodzisz do sprzedaży. I to jest właśnie ten moment przełomu – od robienia lansu, zasięgów do zarabiania prawdziwych pieniędzy.
Drugim sposobem jest sprzedaż przez webinary. Zamiast wysyłać maile, zapraszasz ludzi na darmowy webinar. Zmieniasz zasady gry. Na przykład, jeżeli jesteś fotografem i masz kurs fotografii, możesz wysłać maile: Zamykam sprzedaż mojego kursu ‘Super Fotografia’ – masz tylko 5 dni, żeby dołączyć. Ale równie dobrze możesz wysłać zaproszenie na darmowy webinar: Super fotografia portretowa – zapraszam na 3-dniowe wyzwanie, gdzie nauczę cię, jak robić zdjęcia. Na webinarze przekazujesz darmową wiedzę, a następnie oferujesz swój kurs. Kurs, który sprzedawałbyś w mailu, sprzedajesz teraz na webinarze. Możesz więc pokazać, że kurs daje znacznie więcej, niż to, co udostępniasz w trakcie samego webinaru. Po zakończeniu webinaru wysyłasz maile do tych osób, które nie przyszły i nie kupiły.
Trzeci sposób to reklama płatna. Skieruj ją do osób, które już miały z tobą kontakt – na przykład oglądały twoje materiały. Możesz zacząć od tańszego kursu, powiedzmy za 200 zł, a potem zapraszać te osoby na webinar, gdzie będziesz sprzedawać droższy kurs. Możesz także stworzyć lejek sprzedażowy, zaczynając od tańszego kursu, a później proponując droższe warsztaty.
Mam nadzieję, że wyjaśniłem Ci, jak tworzyć treści. Może udało mi się obalić kilka mitów, które mówią, że musisz się bardzo napracować i że każda treść musi być zupełnie inna. Jeśli Ci pomogłem, napisz do mnie na Instagramie, przybij piątkę! A jeśli znasz kogoś, kto wierzy, że tylko social media, świecące rolki, trendy czy tańce to jedyna droga, wyślij mu ten tekst. Może uda się go nawrócić i pomoże mu zrozumieć, że chodzi o zarabianie pieniędzy, a nie tylko o robienie lansu.