W 211 odcinku Podcastu Internetowych Sprzedawców opowiem Ci o 12 rzeczach, które robiłem w przeszłości i byłem biedny.
Czas biedy
Dziś czekałem na kolejny zabieg ortodontyczny, który jest konsekwencją czasów, kiedy z powodu biedy zaczęły się pojawiać pierwsze problemy z zębami. Mimo że pracowałem w szkole i dorabiałem, nie było mnie stać na dobrego dentystę. Trafiłem więc do pani, która, zamiast leczyć, wyrywała zęby. Trochę się tego wstydziłem, bo jak wielki milioner może nie mieć zębów, bo mu je kiedyś wyrwano. Później zdałem sobie sprawę, że milionerzy nie są zazwyczaj dziećmi bogatych rodziców, którzy zapewniali im wszystko. Większość z nich osiągnęła sukces samodzielnie, walcząc o swoje. Pomyślałem, że oni również “zjedli” zęby w tym biznesie.
Czekając na kolejny zabieg, którego celem jest wygładzenie, wyrównanie, wybielenie zębów i wstawienie implantów, zastanawiałem się, jak wiele musiałem przejść. Jak bardzo trzeba poczuć się porażką, by zrozumieć, że tylko poprzez walkę, ciężką pracę i wytrwałość można wrócić na właściwe tory i osiągnąć swoje cele. Pomyślałem o tym, jak wiele głupich rzeczy robiłem w przeszłości, jak wiele błędnych przekonań miałem, których teraz się wstydzę. I chciałbym, byś Ty nie musiał czekać 15 lat na zmianę myślenia. Chciałbym, żebyś już teraz zaczął pozbywać się z życia tych mentalnych chwastów, które trzymają Cię w miejscu. Żebyś przestał być traktowany jak ktoś, kto pozwala się wykorzystywać i pomiatać, bo po prostu na to pozwala. Chciałbym Ci opowiedzieć o 12 elementach mentalnych, które kiedyś utrzymywały mnie w biedzie, ale które na szczęście udało mi się zmienić. Dzięki temu dostrzegam, że to były błędne przekonania, które teraz mogę z łatwością wyrzucić ze swojego życia. Wierzę, że ta wiedza pomoże Ci uniknąć tego samego, co mnie spotkało.
Zmiana podejścia do bycia dobrym człowiekiem
Pierwszą rzeczą, którą musiałem zmienić, było moje podejście do bycia „dobrym” człowiekiem. Chciałem być miły, uprzejmy, zawsze stawiać innych przed sobą. Moja mama wychowywała mnie, ucząc, że powinienem być dobrym człowiekiem, za co jestem jej bardzo wdzięczny. Jednak wtedy źle rozumiałem, co to znaczy być dobrym. Myślałem, że to oznacza bycie uległym, takim, który zawsze stawia innych na pierwszym miejscu, rezygnuje ze swoich interesów, byleby tylko każdy mnie lubił. Z perspektywy czasu widzę, że to podejście było błędne i prowadziło do wielu problemów.
Bycie dobrym nie oznacza, że zawsze masz robić wszystko dla innych, kosztem siebie. Twoim celem w życiu nie jest to, żeby wszyscy Cię lubili, bo jeśli będziesz mówił prawdę, dbał o siebie, stawiał na swoje interesy, kochał siebie i szanował swoje granice, to prawdopodobnie wielu ludziom się to nie spodoba. Wręcz przeciwnie – mogą Cię uznać za egoistę, za osobę, która nie podlizywała się im w odpowiedni sposób. Z kolei niektórzy mogą pomyśleć, że to oznaka słabości i z przyjemnością to wykorzystają. Pomyśl o tym jak o myśliwym, który nie przechodzi obok swojej zdobyczy, ale ją zdobywa. Tak samo będzie z Tobą. Jeśli będziesz wiecznie starał się przypodobać innym, pozwalając im wykorzystywać Twoje zasoby, swój czas i energię, to szybko stanie się to Twoją słabością. Owszem, bycie miłym jest ważne, ale nie w sensie, że musisz się podkładać i rezygnować z własnych interesów, żeby zadowolić innych.
Bycie miłym to także umiejętność niebycia aroganckim czy chamskim, ale nie możesz pozwolić, by inni traktowali Cię jak popychadło. Dzięki temu, że pracowałem nad swoją samooceną, zrozumiałem, że nie muszę rezygnować ze swoich celów, by być lubianym. Dzisiaj jestem miły w 99% przypadków, ale nie oznacza to, że każdemu się podkładam. Mam swoje cele, rodzinę, klientów, swoje pasje – i to mi wystarcza. W końcu prawdziwe bycie sobą, z pewnością siebie i wiarą w siebie, to klucz do sukcesu. Żebyś mógł to zrozumieć, musisz przestać myśleć, że celem życia jest ciągłe przypodobanie się wszystkim wokół. Najpierw zadbaj o siebie, a wszystko inne przyjdzie samo.
Pewność siebie w komunikacji zawodowej
Drugą rzeczą, którą zauważyłem, przeglądając pocztę sprzed kilku lat, były maile z 2009 i 2010 roku, w których starałem się dbać o swoje interesy. W takich wiadomościach, kiedy prosiłem kogoś o zaległy przelew, często dodawałem na końcu coś w stylu: Mam nadzieję, że nie przeszkadzam albo Przepraszam, że proszę o swoją fakturę. Kiedy to teraz przeczytałem, przeraziłem się. Czasem ludzie piszą do mnie w ten sam sposób i muszę Ci powiedzieć: Nigdy tak nie pisz!
Jeżeli ktoś zarabia pieniądze, ma pewność siebie, to co pomyśli, jeżeli zaczynasz wiadomość od: przepraszam, że zajmuję Ci czas – ta osoba, jeśli nie jest psychopatą, to zapewne dostrzega w Tobie ofiarę. Wiesz, to jest jak czerwony sygnał: Hej, jestem osobą, którą można wykorzystać. To pokazuje, że jesteś gotów podporządkować się i prosić o coś, nawet o własne należności, w sposób, który sam siebie stawia na pozycji kogoś, kto nie ma pewności siebie. Zamiast tego po prostu pisz, czego potrzebujesz. Jeżeli masz jakąś sprawę, napisz jasno i bez wymówek. Pisanie: mam nadzieję, że nie przeszkadzam to nie jest bycie miłym – to podkładanie się. Silne osoby, które mają pewność siebie, nie zaczynają maila od przeprosin. Nie muszą przepraszać, gdy piszą. Po prostu wchodzą w sprawę, mówią, czego potrzebują. I to wystarczy.
Takie podejście wynika z wewnętrznej pewności siebie. Przepraszanie na początku wiadomości to coś, co wielu ludzi wdrukowało sobie od dzieciństwa – ta postawa, gdzie wchodzisz, zaczynasz się kajać, przepraszać, jakbyś nie miał prawa o coś prosić. Ale tak się nie robi. Jeśli chcesz, by ludzie traktowali Cię poważnie, musisz zacząć okazywać pewność siebie. W przeciwnym razie będziesz traktowany jak ktoś, kto nie potrafi zbudować stabilnych podstaw w swoim życiu. Jeżeli nie masz fundamentów w swojej postawie, nie zbudujesz na tym niczego wartościowego.
Nauka mówienia NIE
Trzecią rzeczą, którą musiałem zmienić, było moje podejście do mówienia TAK w sytuacjach, kiedy naprawdę powinienem powiedzieć NIE. Zaczęło się to w momentach, kiedy nie chciałem nikogo urazić, nie chciałem robić zamieszania, więc zgadzałem się na rzeczy, które tak naprawdę nie były dla mnie korzystne. Myślałem, że to dobra postawa – bycie uprzedzającym, miłym, niesprawiającym problemów. Z czasem jednak, gdy zacząłem zarabiać więcej, zauważyłem coś bardzo ważnego: na świecie są ludzie, którzy biorą życie w swoje ręce, realizują swoje cele, budują biznesy, zarabiają pieniądze, ale są też tacy, którzy pasożytują na innych.
Pasożyty to osoby, które nie mają zamiaru działać na własną rękę, tylko chcą znaleźć kogoś, kto będzie za nich coś robił. Ich sposób myślenia jest prosty: Po co mam pracować, skoro mogę się przyczepić do kogoś, kto to robi? I jeśli nie nauczysz się mówić NIE, to będziesz wciągany w coraz więcej takich sytuacji, które będą Cię rozpraszać, zadręczać i odciągać od Twoich celów. Kiedy Twoja wartość na rynku rośnie, a Twój czas staje się coraz cenniejszy, każde Twoje TAK pochłania więcej zasobów. Kiedy na przykład zgodziłem się na jakieś projekty za rok, to czekałem na nie z nadzieją, że za rok znajdę na nie czas, ale okazywało się, że takie zgody tylko psuły mi plany. Mógłbym przecież w tym czasie zająć się czymś, co przynosiło realne korzyści. Dlatego nauczyłem się, że często lepiej powiedzieć NIE, bo to pomoże mi skoncentrować się na tym, co naprawdę się liczy.
Brak pewności siebie, który miałem, wynikał właśnie z tego, że nie potrafiłem mówić NIE. Mówiłem TAK z obawy przed tym, że ktoś mnie odrzuci, że ktoś źle mnie oceni, że sprawię komuś kłopot. Dopiero kiedy zacząłem częściej mówić NIE, zrozumiałem, że część mojego sukcesu polega na tym, że nauczyłem się eliminować większość rzeczy, które mnie rozpraszały. Większość spraw, które przychodziły od innych ludzi, nie miały nic wspólnego z moimi celami i tylko mi przeszkadzały. Jeśli ktoś przychodzi do Ciebie z jakąś sprawą i chcesz odmówić, to masz pełne prawo to zrobić. To jest jego życie, jego sprawy. Ty nie musisz rozwiązywać cudzych problemów, bo to nie jest współczucie, tylko frajerstwo. Jeżeli nie pasuje Ci coś, co ktoś Ci proponuje, masz pełne prawo powiedzieć NIE, bo masz swoje życie, swoje cele i nie musisz poświęcać czasu na coś, co Ci nie służy.
Naucz się mówić NIE, bo jeśli będziesz mówił TAK tylko po to, żeby nie sprawić komuś przykrości, to w końcu będziesz traktowany jak osoba uległa, która zawsze powie TAK. A to sprawi, że ludzie zaczną Cię wykorzystywać. Więc przestań bać się odmawiać i zacznij szanować swój czas oraz swoje granice.
Praca a prawdziwe bogactwo
Czwórka – to była chyba jedna z najtrudniejszych do przetrawienia lekcji, którą musiałem przyswoić w trakcie dorastania i zaczynania dorosłego życia. Kiedyś myślałem, że praca da mi pieniądze i bogactwo. Spędziłem dużą część młodości w zupełnym przekonaniu, że to, co muszę robić, to po prostu pracować, poświęcać swój czas, a pieniądze same się pojawią. Miałem zespoły muzyczne, grałem w rockowych bandach i wcale nie myślałem o zarabianiu. Wystarczało mi, żeby mieć na struny do gitary i ewentualnie jakieś drobne na życie. Dopiero, potem gdy założyłem rodzinę i wszedłem w dorosłe życie, poczułem się trochę oszukany. Nikt mi nie powiedział, że żeby utrzymać rodzinę, żeby mieć stabilność, frajdę z życia, to po prostu muszę umieć zarabiać większe pieniądze.
Początkowo próbowałem rozwiązać ten problem poprzez pracę na etacie. Zacząłem jako nauczyciel, potem dorabiałem jako muzyk na weselach i prowadziłem szkolenia. Ale po jakimś czasie zrozumiałem, że to wszystko była tylko wegetacja. Moje zarobki nie były wystarczające, aby zapewnić mi wymarzony komfort życia. Dopiero po wielu latach pracy i czytania książek, dotarło do mnie, jak duża część ludzi utknęła w pułapce, w której wierzy, że ciężka praca na etacie da im sukces finansowy. Większość osób, które wygrywają miliony w loterii, prędzej czy później traci te pieniądze, bo nie potrafią nimi zarządzać – po prostu nie wiedzą, jak poruszać się w tym świecie pieniędzy.
Zrozumiałem, że prawdziwe pieniądze biorą się z innych źródeł. Pieniądze nie biorą się z samej pracy. To, co daje bogactwo, to pomysł, organizacja, umiejętność skupiania się na tym, czego ludzie naprawdę chcą i są gotowi kupić. To umiejętności sprzedaży, robienie biznesu w skali, czyli budowanie systemów, które mogą działać bez Twojego stałego zaangażowania. I wreszcie, pieniądze pochodzą także z inwestycji, z umiejętności sprawienia, że Twoje pieniądze zaczynają pracować na Ciebie. Robert Kiyosaki, autor książki, którą przeczytałem, pomógł mi zrozumieć, że praca na etacie nie da Ci bogactwa. Pierwszy poziom – pracujesz na etacie, sprzedajesz swój czas za pieniądze, ale raczej się nie wzbogacisz. Drugi poziom to założenie własnej firmy, gdzie zaczynasz zatrudniać innych, kupujesz czas ich pracy i skalujesz swój dochód. Ale nadal musisz nad tym wszystkim czuwać, zarządzać, więc to też nie daje Ci pełnej wolności. Dopiero trzeci poziom, to jest prawdziwe bogactwo – sprawiasz, że Twoje pieniądze zaczynają pracować na Ciebie.
I tu pojawił się dla mnie kluczowy punkt – technologie. U mnie to technologia, umiejętności i systemy – jak automatyzacja mailingów, sprzedaży online, umiejętności copywriterskie, systemy do webinarów i kursów online – to wszystko zaczęło generować dochód bez mojego stałego zaangażowania. Dzięki temu mogłem osiągnąć większy sukces finansowy. Teraz to technologie, ludzie i dobrze dobrane umiejętności pracują dla mnie. Pieniądze biorą się więc nie z samej pracy, ale z mądrego lewarowania zasobów, które pozwalają na skalowanie biznesu i tworzenie wartości. Dopiero gdy zrozumiałem tę zasadę, mogłem zacząć realnie budować swoją finansową niezależność. Bo prawdziwe bogactwo nie pochodzi z pracy na etacie, ale z pracy mądrej, opartej na systemach, lewarowaniu i pomysłach, które mogą działać na dużą skalę.
Ekscytacja a konsekwencja w biznesie
Piąta rzecz, która kiedyś mnie gubiła, to przekonanie, że życie i biznes muszą być ekscytujące i pełne emocji. Z początku myślałem, że ciągłe zaczynanie nowych rzeczy, odkrywanie nowych pomysłów i przeżywanie emocji związanych z nowymi projektami, to klucz do sukcesu. Czułem, że to, co mnie motywuje, to właśnie ta ekscytacja związana z początkiem czegoś nowego, z tym pomysłem, który wydaje się super. Z tego powodu wiele rzeczy zaczynałem, ale niewiele kończyłem.
Dopiero z biegiem lat zrozumiałem, że prawdziwa siła i sukces leżą w tym, żeby nie szukać tej ekscytacji przez ciągłe zmiany, ale w konsekwentnym działaniu przez długie lata. To jest klucz do sukcesu – nie chodzi o to, jak wspaniały pomysł masz na początku, ale o to, czy potrafisz utrzymać koncentrację i pracować nad jednym projektem przez dłuższy czas. Wielu ludzi, którzy nie osiągają dużych rezultatów, po kilku miesiącach czy nawet tygodniach zmieniają swoje pomysły, bo zaczynają się nudzić. Kupują nową domenę, zakładają nowy blog, kanał YouTube, uruchamiają nowy pomysł na biznes, ale po chwili wpadają w kryzys, tracą motywację i zaczynają coś innego. Z czasem zrozumiałem, że prawdziwy sukces nie polega na tym, żeby nieustannie szukać nowych ekscytujących pomysłów, ale w tym, żeby wytrwać przy jednym z nich.
Przykład kopania złota jest tu doskonały – jeżeli chcesz wykopać złoto, które jest 100 metrów pod ziemią, to jeśli będziesz kopać tylko przez chwilę, a potem co trzy tygodnie zmienisz miejsce kopania, nigdy się do tego złota nie dokopiesz. Najwięksi sukcesy osiągają ci, którzy potrafią skoncentrować się na jednej rzeczy i wytrwać w tym przez długi czas. To nie jest kwestia talentu czy zmieniających się pomysłów, ale tego, by pozostać w jednym miejscu, w jednej niszy, w jednym biznesie, pracować nad tym codziennie, aż osiągniesz sukces. Niestety, zbyt wiele osób, w tym ja kiedyś, błądziło w poszukiwaniu nowych ekscytujących projektów, zamiast po prostu ukończyć to, co zaczęli. A dopóki nie nauczysz się wytrwać w jednym pomyśle i doprowadzić go do końca, nie osiągniesz wielkich rzeczy. Więc kluczową lekcją, którą wyniosłem, jest to, że sukces to konsekwentna praca nad jednym pomysłem przez długi czas, niezależnie od tego, jak ekscytujący jest początek.
Świadome marzenia i ich wpływ na sukces
Szósta rzecz, która mnie gubiła, to była obawa przed posiadaniem wielkich marzeń. To może zabrzmieć dziwnie, ale dopiero z perspektywy czasu widzę, jak bardzo małe marzenia ograniczały moje możliwości. Zauważyłem, że wiele osób w życiu kieruje się przekonaniem, że ich cele muszą być skromne, bo nie wierzą, że mogą osiągnąć coś naprawdę wielkiego. Na przykład, wielu ludzi myśli, że jakby zarabiali 10 tysięcy miesięcznie, to ich życie by się zmieniło. I takie cele sobie stawiają, dążąc do nich. Ale problem polega na tym, że dla umysłu nie ma żadnej różnicy, czy mówimy o 10 tysiącach, 100 tysiącach, czy milionie. Kluczowe jest to, na czym się koncentrujemy.
W momencie, gdy byłem młodszy, również miałem ograniczone marzenia, bo myślałem, że coś kontroluje moje życie, że jestem ograniczony do jakiejś bezpiecznej sumy. Myślałem, że jak zarobię 10 tysięcy, to już będzie sukces. Jednak zrozumiałem, że nasze wewnętrzne przekonania o tym, co jest możliwe, często trzymają nas w miejscu. Bo to, co postanowimy rośnie w miarę jak się na tym koncentrujemy.
Więc dlaczego marzyć o 10 tysiącach, jeśli można marzyć o 100 tysiącach, a nawet o milionie? Małe marzenia często prowadzą do marnowania czasu. Jeśli twój cel to zarabianie 10 tysięcy miesięcznie, to będziesz podejmować decyzje, które nie dadzą ci dużych wyników. Z kolei, gdybyś miał cel zarabiania 100 tysięcy miesięcznie, zmieniłyby się twoje działania, Twoje myślenie i decyzje – i to by cię do tego doprowadziło. Z czasem zrozumiałem, że łatwiej jest przejść z poziomu 100 tys. na 500 tys., niż z 10 tys. na 20 tys., ponieważ na wyższych poziomach już rozumiesz, jak to wszystko działa i masz zasoby, by sięgnąć wyżej.
To, co mnie zaskoczyło, to fakt, że miałem zbyt małe marzenia. Później zrozumiałem, że mogę mieć marzenia, jakie tylko chcę i nikt nie będzie mnie rozliczał z tego, co sobie postanowiłem. Po prostu albo osiągniesz cel, albo nie. Umysł nie rozróżnia, czy dążysz do miliona, czy 100 tys. miesięcznie, jeśli dasz mu cel, to pomoże ci go osiągnąć. W mojej firmie, kiedy zaczynaliśmy planować, celowaliśmy w 100 tysięcy miesięcznie, a potem bardzo szybko osiągnęliśmy milion miesięcznie. Dziś wiem, że nie warto bać się marzyć o wielkich celach, bo to nie ma żadnej różnicy – im większy cel, tym większa motywacja i determinacja, by go osiągnąć. Więc nie bój się mieć wielkich marzeń – naprawdę możesz osiągnąć to, co sobie wyznaczysz.
Strach przed nieistniejącymi zagrożeniami
Siódma rzecz, która mnie gubiła i którą robiłem, to było to, że bałem się rzeczy, które tak naprawdę nigdy się nie wydarzyły. Mój umysł tak bardzo sabotował moje działania, że nie rozumiałem, jak mocno mnie oszukuje. Myślałem, że mój mózg to jestem ja, ale w rzeczywistości mózg to oddzielna jednostka, która nie zawsze ma rację. To jest jak z tą starą babką, która wymyśla czarne scenariusze o wojnie, głodzie i biedzie – ona po prostu ma problemy z głową, ale to nie znaczy, że te rzeczy są prawdziwe.
Mój umysł tworzył mi historie, które mnie blokowały. Na przykład, kiedy miałem rzucić etat, bałem się, że wszystko się zawali: że stracę klientów, że nie będę w stanie utrzymać kredytu, a potem wrócę do pracy w szkole, gdzie będą się ze mnie śmiać. I bałem się tego tak bardzo, że przez chwilę mnie to paraliżowało. Dopiero po tym, jak rzuciłem etat, zrozumiałem, jak głupie były te myśli. Żadna z tych rzeczy się nie wydarzyła, a wręcz odwrotnie – wszystko poszło lepiej niż przewidywałem.
Z czasem nauczyłem się ignorować te podszepty umysłu, które czasami nakręcają mnie na negatywne myślenie. Na przykład, przed jednym z webinarów miałem obawy, że będzie mało osób, że sprzedaż nie pójdzie dobrze, bo poprzedni dzień był słabszy. Jednak zignorowałem te myśli, robiłem swoje i okazało się, że sprzedaż poszła bardzo dobrze, a frekwencja była większa niż przewidywałem. To była dla mnie kolejna lekcja – umysł podpowiada rzeczy, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Nastrój, który czujesz, nie ma wpływu na to, co się wydarzy. Jeśli pozwolisz, by umysł kierował twoimi działaniami, będzie cię odciągał od celów, zmieniając kierunek co chwilę. Jeśli zignorujesz te emocje i wiesz, co masz robić, to robisz to niezależnie od tego, jak się czujesz. To jest bardzo ważne – nie dawać się ponosić emocjom, które tworzy umysł. Robienie swojej pracy, bez względu na to, czy masz dobry nastrój, czy nie, jest kluczowe do osiągnięcia sukcesu.
Rzeczywistość milionerów bez stereotypów
Ósma rzecz, to było przekonanie, że żeby dołączyć do „gildii milionerów”, trzeba przejść przez jakieś rytuały, zadzwonić do ważnych osób, jak Rafał Brzóska z InPostu, zapytać, jak oni to robią albo wziąć udział w jakichś ekskluzywnych wydarzeniach. Wyobrażałem sobie, że żeby stać się milionerem, trzeba mieć frak, jacht i chodzić na bale charytatywne, jak ci „prawdziwi” bogaci ludzie, których możemy zobaczyć na zdjęciach. Myślałem, że jest jakaś bariera, jakby trzeba było uzyskać pozwolenie od jakiejś zamkniętej grupy, by się tam dostać.
Ale potem poznałem wielu milionerów, którzy wcale nie wyglądali jak ci „z pierwszych stron gazet”. Często chodzili w zwykłych ubraniach, jeździli zwykłymi autami, nie mieli żadnych jachtów, a mimo to byli multimilionerami. I wtedy zrozumiałem, że to nie jest kwestia wyglądu ani prestiżowych znajomości, ale przede wszystkim umiejętności. Kluczowe jest robienie swojego, skuteczne skalowanie biznesu, wytrwałość i spryt w zarządzaniu. W świecie biznesu nie trzeba nikogo pytać o pozwolenie, by stać się milionerem. To jest wolny rynek, w którym wystarczy po prostu robić swoje i zdobywać doświadczenie, uczyć się i rozwijać. To, jak wyglądasz, jakie masz znajomości, nie ma większego znaczenia. Ważne jest, żebyś miał odpowiednią wiedzę, umiejętności i wiedział, jak wykorzystać swoje zasoby, by skalować i rozwijać biznes.
Znaczenie wizerunku w biznesie
Kolejny błąd myślenia, który mnie ograniczał, to przekonanie, że nie warto zaczynać, bo już jest za późno. Myślałem, że są już na rynku jacyś profesjonaliści, którzy od dawna działają, mają mnóstwo materiałów, więc ja jestem zbyt późno, by w ogóle próbować. Mój mózg tworzył takie fatamorgany – widziałem tych ludzi, którzy już mają setki filmów, świetnie się znają na temacie, a ja dopiero zaczynam.
Ale kiedy faktycznie zacząłem działać i wytrwałem, okazało się, że większość z tych, których się bałem i uważałem za konkurencję, tak naprawdę nie przetrwała. Większość tych ludzi, którzy zaczynali wcześniej, po prostu się poddała. To pokazało mi, że najważniejszą cechą w biznesie nie jest to, jak szybko się zaczyna, ale to, jak długo się wytrwa. Wystarczy być konsekwentnym i wytrwałym, a prędzej czy później zaczynasz wyróżniać się na tle innych. Nie musisz być pierwszy, musisz być ten, który wytrwa, bo to jest klucz do sukcesu. Więc nigdy nie martw się tym, że zaczynasz późno – liczy się tylko to, jak długo będziesz w tym trwać.
Brak wiary w swoją wartość a wycena usług
Dziesiąty błąd, który popełniałem, to brak wiary w to, że ktoś zapłaci za moje konsultacje. Na początku trudno mi było uwierzyć, że ktoś będzie gotów zapłacić 500 zł, potem 1000 zł, a później 5000 zł za godzinną konsultację. To wynikało z braku wiary w siebie i moich umiejętności. Kiedy zaczynasz, masz wrażenie, że nikt nie będzie w stanie zapłacić takich pieniędzy, zwłaszcza jeśli jeszcze nie osiągnąłeś dużych przychodów. Myślisz, że wszyscy są tak samo „spłukani” jak ty.
To błąd, bo gdy wiesz, jaka jest wartość twojej pracy i rozumiesz, co możesz dać ludziom, zaczynasz inaczej postrzegać swoją wartość. Kluczowe jest, aby nie łączyć ceny z tym, jak siebie postrzegasz. Zwykle masz tendencję do wyceniania się niżej, ponieważ Twoja samoocena wpływa na to, jak postrzegasz swoje umiejętności. Zamiast tego, jeśli wierzysz w to, co robisz, zacznij podnosić ceny. Podwyższanie cen o 20% co jakiś czas pomoże Ci lepiej doceniać swoją pracę i sprawi, że klienci zaczną Cię szanować. Wszystko to zależy od tego, jak wyceniasz swoją wartość. Twoje poczucie wartości nie powinno być związane z Twoim aktualnym otoczeniem finansowym. Jeśli czujesz, że Twoja praca jest warta więcej, nie bój się podnieść ceny. Ja długo miałem z tym problem, ale kiedy zacząłem to robić, okazało się, że ludzie chętnie płacili za moje usługi, a ja sam zyskałem większą pewność siebie.
Porównywanie się do innych a pewność siebie
Jedenastą rzeczą, którą myślałem, a która mnie ograniczała, było przekonanie, że inni są lepsi. Czasami miałem wrażenie, że ktoś wie więcej, robi coś lepiej, osiąga lepsze wyniki. To nie było od razu drastyczne, ale zdarzały się sytuacje, kiedy porównywałem się do innych, zamiast skupić się na sobie. Ważne jest jednak, by nie mylić tego z inspiracją – to jedno, kiedy chcesz uczyć się od innych i czerpać z ich wiedzy, a co innego, kiedy zaczynasz wątpić w swoje umiejętności.
Kluczową rzeczą, którą zrozumiałem, jest to, że jeżeli będziesz podchodził do każdego zadania z przekonaniem, że jesteś najlepszy w tym, co robisz, to twoja pewność siebie przyciągnie ludzi, a to pomoże Ci osiągnąć lepsze wyniki. Jeżeli będziesz pracował z takim nastawieniem, będziesz robił to z większą pasją i zaangażowaniem, co przyniesie lepsze efekty. Zatem nie ma sensu ciągle śledzić konkurencji, sprawdzać, co robią inni. W szczególności w mediach społecznościowych, gdy tylko zaczynasz pracować nad czymś, a potem przeglądasz stories czy posty innych osób, może to szybko wyhamować Twój zapał. Lepiej zablokować konkurencję i skupić się na swojej pracy. Gdy zrozumiesz, że to Ty jesteś najlepszy w tym, co robisz i będziesz pewny siebie, wtedy to właśnie Ty będziesz przyciągał klientów i osiągniesz sukces.
Wizerunek a profesjonalizm i sukces
Dwunasty błąd, który popełniałem, to przekonanie, że to, co wiem i potrafię, jest ważniejsze niż to, jak wyglądam. I muszę przyznać, że to była jedna z większych pomyłek, w które wierzyłem. Okazuje się, że w świecie biznesu to, jak wyglądasz, jest o wiele ważniejsze niż to, co wiesz i co mówisz. Większość ludzi nie jest w stanie ocenić, czy jesteś ekspertem w danej dziedzinie, ale każdy człowiek, niezależnie od tego, kim jest, potrafi ocenić, czy dobrze wyglądasz. To działa na poziomie podświadomym – jeśli ktoś zadbał o swój wygląd, automatycznie przypisujemy mu inne pozytywne cechy, także w kontekście jego wiedzy. Z tego powodu bardzo ważne jest, aby zadbać o swój wygląd, bo to, jak się prezentujesz, wpływa na to, jak inni postrzegają twoją wartość i profesjonalizm.
Inwestowanie w siebie, w swoją sylwetkę, zdrowie, czy w detale jak wygląd zębów, ma ogromne znaczenie. Sam przez lata zainwestowałem w swój wygląd, poprawiając między innymi uzębienie. Wiem, że dla niektórych to może brzmieć jak coś nieistotnego, ale to są elementy, które tworzą cały Twój wizerunek, a on w dużej mierze wpływa na sukces. Oczywiście nie chodzi o to, by przechodzić jakieś drastyczne zmiany czy operacje plastyczne, ale warto stworzyć plan, jak poprawić to, co można. Jeśli wyglądasz niechlujnie, nie musisz się tym martwić – możesz w prosty sposób zadbać o swój wygląd, co pomoże Ci zbudować większą pewność siebie i lepszy wizerunek. Wierzę, że wygląd nie powinien być wyznacznikiem wartości człowieka, ale w świecie, w którym żyjemy, ma ogromne znaczenie. Moim zdaniem warto nauczyć się z tym żyć, traktować wygląd jako narzędzie do osiągania sukcesu. Kiedy połączysz to z odpowiednią wiedzą i umiejętnościami, Twój sukces stanie się bardziej realny i szybciej osiągalny.